..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

W stronę przyszłości cz.1



Wiatr swobodnie owijał wokół siebie korony drzew i płyną dalej ku górze, z której rwał bystry strumyk. Słońce chowało się za każdą z białych chmur jakby nie chciało patrzeć na świat. Las dawał miły chłód zmęczonym ludziom, powracającym z pól, wśród nich była elfka, nie zauważyli kiedy się do nich dołączyła ale nie zwracali większej uwagi na nią śpiewając wesołe pieśni. Gościniec którym wędrowali zdawał się nie mieć końca, czasem przebiegało po nim jakieś wystraszone zwierzątko, lub błyskawicznie przeskakiwały nimfy które zauważała jedynie elfka. Głos bijący z wieśniaczych serc rozbiegał się po wielkim lesie odbijając o każde drzewo i lecąc ku przestworzy. Ptaki radośnie podśpiewywały ludziom do taktu.
- Zawsze jesteście tacy radośni? - zapytała elfka jednego z kompanów.
- Gdy mamy się z czego cieszyć to tak - odparł od niechcenia, patrząc na nią z obrzydzeniem.
Wyszli z lasu i podążali suchą ścieżką pomiędzy łąkami, gdy elfka dosłyszała z daleka dziwny i bardzo srogi głos który wykrzykiwał, jakieś przekleństwa. Dziewczyna poprawiła swoje długie czarne włosy, obejrzała się za siebie i dostrzegła że trzy staje za nimi idzie jakaś grupa osób.
"Może oni będą ciekawszymi kompanami" pomyślała elfka i ruszyła w ich kierunku, pozostawiając śpiewających chłopów. Gdy podchodziła coraz bliżej zauważyła że jakiś centaur przewodzi grupie innych jemu podobnych półmężczyzn półkoni, którzy prowadzili ludzi w kajdanach popędzając co chwilę. Szła równym krokiem jakby szła w rytmie pieśni wieśniaków cały czas wpatrując się w zbliżających. Minęło trochę czasu zanim doszła do tej dziwnej grupy.
- Witam wędrowców! - wypowiedziała melodyjnie unosząc przyjaźnie rękę ku niebu.
- Z drogi elfico! Nie mam czasu!! - warknął centaur odpychając brutalnie zdziwioną dziewczynę na bok.
Stała jak wryta wpatrując się w przechodzących, ku jej zdziwieniu mieli oni spętane ręce kajdanami. Widok był straszny większość jeńców była posiniaczona, niektórym jeszcze świeża krew spływała z twarzy, byli i tacy którzy bez sił uwiesili się na powrozie którym wszyscy zostali połączeni i byli bez litości ciągnięci po ziemi. Przyglądała się temu widokowi jak zahipnotyzowana, nie mogąc wypowiedzieć ani słowa, korowód ciągną się w nieskończoność, byli tam młodzi, starzy i kobiety, nikogo nie rozpoznawała, dopóki jej oczom nie ukazał się młody elf, spętany tak jak wszyscy.
- Gorhan - wyszeptała ledwo poruszając ustami. Cała grupa już przeszła a ona stała nie mogąc się poruszyć.
"Hej!" usłyszała nagle czyjś głos, bardzo dziwny, jakby z zaświatów przeszywający całe ciało ostrym mieczem strachu wywołując przejmujące ciarki, rozglądała się wokoło ale nikogo nie było prócz widoku oddalającej się grupy.
"Znalazłam cię" usłyszała chwilę później.
- Co? - elfka nie mogła zrozumieć, kto do niej mówi, skoro nikogo nie widziała, rozglądała się przerażona dookoła ale nikogo nie było co jeszcze bardziej ją przerażało- Aaaaa!!! - wykrzyknęła nagle gdy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. - Co u licha!- zdezorientowana odwróciła się na pięcie i natychmiastowo odsunęła się od postaci w czarnym kapturze która stała przed nią. Była to średniego wzrostu istota, odziana w czarną tunikę, na głowie miała wielki kaptur zakrywający twarz, dłonie ukryte miała w długich poszarpanych ze starości rękawach. Elfka nadal miała nieprzyjemne wrażenie że czuje na ramieniu kościstą dłoń zjawy.
- Coś nie tak? Nie obawiaj się, oni już poszli- pocieszała ją istota myśląc że to jest przyczyną jej strachu.
- Gorhan - wykrzyknęła prawie elfka przypominając sobie grupę jeńców i rzuciła się w pogoń za nią.
- Poczekaj dokąd biegniesz? Stój! - zjawa ruszyła biegiem za elfką ale po kilkunastu sekundach zmęczona oparła ręce na kolanach ciężko dysząc.
"Rusz się! Nie jesteś na wakacjach!" zagrzmiał głos w głowie zjawy.
- Ona jest za szybka nie dogonię jej - starała się usprawiedliwić.
"Zastanówmy się dlaczego, może powodem jest to że ta dziewczyna jest elfką a ty jak głupi człowiek biegniesz za nią" głos drwił sobie ze zjawy.
Postać w kapturze opuściła nisko głowę wpatrując się w pełzającą po ziemi dżdżownicę, i przelatującego nad nią motyla. Po chwili uniosła się dumnie, przechyliła się lekko do przodu, i ledwo dotykając końcem szaty powierzchni ziemi leciała, wyglądając przy tym jak najstraszliwsza z nocnych zmor w poszarpanej ze starości szacie. Sunęła lekko, bezszelestnie zbliżając się do swojego celu - uciekającej elfki.
"Cibhis Ona jest zbyt niedoświadczona do tego zadania" powiedziała następna zjawa obserwując ten dziwny pościg. "Nie, Ona nie da sobie rady".
"Nie ufasz przeznaczeniu Gotha"
"Nie dlaczego -zaprzeczyła- wiesz że ufam ale Jej, nie ufam. Cibhis odsuńmy Ją, wyłączmy z tego zadania "
"Do cholery obawami losu nie zmienisz! Może zrezygnuj ze swojego stanowiska i odejdź na emeryturę! Lub przynajmniej zamknij się!" zagrzmiał głoś Cibhisa powodując drżenie powietrza i rozpaczliwe rozglądanie się leśnych zwierząt wystraszonymi oczyma.
"Cibhis źle mnie zrozumiałeś... Cibhis?" nie usłyszała odpowiedzi. "Do diabła z tobą" zasyczała.
-Szybciej szybciej, już nie daleko- mówiła do siebie szeptem elfka dobiegając coraz bliżej do grupy jeńców prowadzonych przez centaura, a tuż za nią sunęła mroczna zjawa.
Widać było już dwóch rosłych centaurów uzbrojonych w oszczepy, a przed nimi spętanych łańcuchami jeńców. Chwilę później cała grupa zatrzymała się, nastało jakieś zamieszanie ktoś krzyczał, słychać było świst bicza przeszywającego powietrze i uderzającego w czyjeś ciało.
- Szybciej zanim wyjdą z lasu, już nie daleko - mówiła cichutko do siebie.
- Rozpętajcie go! - rozkazał czyjś srogi głos. - Pokażcie mu, co grozi za utrudnianie marszu resztki ciała zostawcie w zaroślach, i żeby było go tu słychać, zrozumiano?!
Potężny głos dobiegał do uszu elfki choć nie wiedziała kto do kogo się tak wydzierał, biegła jak opętana aż dziw że się nie przewróciła. Gdy zbliżyła się do stojącej grupy na odległość trzech wozów, wbiegła w poszycie leśne aby jej nie zauważyli zatrzymała się za konarem drzewa bardzo blisko grupy. Przyglądała się. Bezszelestnie wyciągnęła sztylecik ukryty w sięgającym do kolana kozaczku, wychyliła się aby więcej widzieć. Dwóch centaurów stało na końcu, rozmawiali bardzo cicho i co jakiś czas nerwowo orali kopytami ziemię, następnie znajdowała się grupa jeńców spętanych bestialsko niczym psy. Wśród nich odnalazła elfa którego rozpoznała gdy podeszła do nich po raz pierwszy, co jakiś czas na około więźniów przechodzili pojedynczo straże boczne po jednej jednostce na każdą ze stron, oraz jedna dodatkowa krążąca wokoło całej grupy. Na samym początku stał centaur z proporcem przyczepionym do drzewca lancy, na którym wyhaftowano srebrny topór uderzający w białą tarczę na czarnym tle, co chwilę rozglądał się nerwowo choć próbował maskować się uśmiechem widać było że coś go trapi. Koło przywódcy z proporcem stał ostatni z centaurów, najstarszy z siwym zarostem na wrednej twarzy. Było ich siedmiu plus kilku którzy poszli w las z jednym z więźniów. Złowieszczo zawiał wiatr i nienaturalnie uniósł piasek z gościńca prosto w oczy centaurów i jeńców.
- Teraz albo nigdy - powiedziała do siebie i wyskoczyła z zarośli jak łania uciekająca przed rozbójnikami. Od razu pędząc w stronę przywódcy który rozcierał zaczerwienione oczy, usłyszała rozdzierający ciszę krzyk. To centaury znęcały się nad więźniem, nie zwracając uwagi na okropny wrzask dobiegła do przywódcy zamierzyła się i zaatakowała rozcinając powietrze tuż przy szyi centaura, runęła na ziemię potykając się o kopyto wroga. Szybko zerwała się wściekła jak osa tylko po to by znowu na nią upaść. Ziemia zadrżała, więźniowie krzyczeli, a centaury tupały kopytami o gościniec jakby zabijały mrówki.
- Co do cholery? - zaklęła cicho elfka nie mogąc podnieść się z ziemi, chwilkę później zobaczyła czarną postać w zniszczonej szacie lewitującą nad grupą związanych jeńców rozkładając ręce i wykrzykując coś niezrozumiale.
Gleba pod kopytami przywódcy zaczęła wibrować, centaur przewrócił się nie mogąc utrzymać równowagi, z ziemi zaczęły wyrastać w niesamowitym tempie pnącza owijając się wokół leżącego przywódcy krępując ruchy i przyciskając mocno nogi i ręce do ciała, zatrzymywały krew w żyłach i powodowały śmierć w męczarniach. Centaur leżał bezwładnie z zaciśniętymi mocno oczami i zębami starał się nie krzyczeć z bólu który owładną jego wnętrznościami. To samo działo się ze wszystkimi innymi gwardzistami tylko że oni darli się w niebogłosy starając wydostać się ze śmiertelnego uścisku na darmo. Po kolei cichły ich głosy. Tylko przywódca był przytomny mamrotał coś cichutko dopóki pnącza nie zaczęły wbijać mu się w skórę z której zaczęła płynąc stróżkami krew. Elfka nie mogąc patrzeć na ten widok odwróciła głowę i zobaczyła że tamta zjawa nadal lewituje z rozłożonymi rękoma coś powtarzając. Próbowała wstać ale nie mogła coś jej nie pozwalało tak jakby ziemia trzymała ja niewidzialnymi rękoma.
- Przestań, co ty wyprawiasz!? - wykrzyknęła w końcu do zjawy. - Zabijesz go!- wykrzykiwała jakby zapomniała że jeszcze przed chwilka sama chciała to uczynić.
Zmora pokręciła głową jakby ktoś brutalnie obudził ją ze snu i spadła na ziemię między spętanych ludzi którzy nie mieli pojęcia co się dzieje od razu odsunęli się na miarę możliwości jaką zapewniały im więzy, jak najdalej od zjawy która wyglądała jak wielki czarny kruk którego właśnie ktoś postrzelił. Natychmiast wszystkie pnącza osunęły się z martwych ciał gwardzistów chowając we wnętrzu ziemi, tylko te pętające przywódcę nie znikły nadal owijały się wokół jego ciała. Elfka momentalnie zerwała się na równe nogi, znalazła swój sztylet i klęcząc przy nim rozcinała każde z pnączy poklei tuż przy ziemi, śmiertelny uścisk zelżał, przywódca zaczął szybko łapać powietrze, ale krew nadal płynęła z ran które przed chwilą wyrządziły.
- Nie potrafię leczyć takich ran - powiedziała bardziej do siebie niż do rannego zakrywając rękoma oczy i kiwając w przód i tył jak małe dziecko które nie może dać sobie z czymś rady- nie potrafię. Uczyli mnie wszystkiego ale nie leczyć takich ran! Kurwa!- zaklęła głośno znowu wzięła do ręki sztylet umazany w zielonej mazi wytarła go o skraj bluzy którą miała na sobie, popatrzyła na ostrze a potem na dyszącego centaura- nawet nie potrafię ci ulżyć w cierpieniu. Co ja w ogóle tu robię?- spytała sama siebie i od razu jak na komendę przypomniał jej się tamten elf.
Oczy jej stały się wielkie i złowieszcze a na twarzy pojawił się uśmiech pełen grozy zbliżyła się ze sztyletem w prawej dłoni i dźgnęła leżącego w serce chwilkę potem obróciła w prawo a następnie w lewo, ciało przywódcy zadrżało a z piersi wydobył się głuchy jęk. Dziewczyna wyciągnęła ostrze i zwinnie obróciła w powietrzu trafiła sztyletem w pulsującą ostatnią krwią żyłę na szyi. Centaur nie poruszył się więcej, elfka wstała splunęła siarczyście na proporzec który leżał obok ciała martwego przywódcy i ruszyła w kierunku spętanych ludzi. Przeszła pomiędzy nimi jak kotka rozglądała się, szukała, przeszła obok leżącej zjawy tak jakby jej nawet nie zauważyła, odnalazła tego kogo szukała. Leżał na klęczkach uśmiechając się znacząco, ręce miał związane do tyłu jego długie blond włosy zasłaniały mu połowę twarzy i sięgały do łokci, miał jasną karnację i piękne rysy twarzy. Śledził dziewczynę swoimi szafirowymi oczami.
-Tu jesteś- powiedziała gdy podeszła do niego dostatecznie blisko, przechyliła się i zdecydowanym ruchem nawet nie patrząc na klingę rozcięła sznury na rękach, potem podrzuciła wysoko sztylet który spadł niedaleko tuż przed nogami jakiegoś człowieka o nędznej twarzy parobka, wystraszony odsuną się jak od ognia głośno łapiąc powietrze- radźcie sobie sami ja nie mam czasu- powiedziała zerkając w stronę tamtego mężczyzny, pomogła podnieść się elfowi- jak się czujemy?- zapytała troskliwie uśmiechając się słodko, po czym figlarnie odsunęła kosmyk czarnych włosów z twarzy.
-Wyśmienicie, ale chodź już to czarne coś może zaraz się obudzić- powiedział szybko złapał elfkę za rękę i pociągną za sobą zostawiając ciała martwych centaurów, czarną zjawę leżącą pośród próbujących się uwolnić z powrozów ludzi i dwóch żywych gwardzistów którzy wyszli z poszycia leśnego ubrudzeni krwią człowieka którego mieli rozczłonkować gdzieś daleko, ale tak aby jego krzyki dochodziły aż tutaj gdzie została reszta grupy. Zdumieni chodzili pomiędzy ciałami kolegów, podeszli do dowódcy skłonili nisko głowy oddając cześć, jeden z nich podniósł proporzec i zaczął wydzierać się na ludzi którzy nie zdążyli uciec, reszta rozpierzchła się po lesie a nowa o wiele mniejsza grupka związanych jeńców ruszyła, dalej tam do kąt byli prowadzeni ale teraz już tylko przez dwóch centaurów. Czarna zjawa znikła bez śladu.



strony: [1] [2] [3] [4]
komentarz[12] |

Komentarze do "W stronę przyszłości cz.1"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.041162 sek. pg: