..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Około południa Cleo zeszła na dół na śniadanie, świeża i wesoła. Gdy Cleo już zjadła, zaczęli szykować się do drogi, Cleo i Serafin poszli zapłacić za wikt i opierunek i zamówić prowiant na drogę, a Kalif poszedł na przystań.
Była piękna słoneczna pogoda, na niebie ani jednej chmurki, szum wody uspokajał, śpiew ptaków słychać było od strony lasu, tylko smród był nie do wytrzymania. Mieszkańcy pewnie byli przyzwyczajeni.
Łowca szedł w kierunku przystani wesoło pogwizdując. Mijał stragany i wrzeszczących na całe gardło sprzedawców zachwalających swój towar, rybaków i marynarzy i wszędobylską smarkaterię. Dotarł na przystań i zobaczył barkę przycumowaną przy dźwigu. Barka była długa na jakieś trzydzieści kroków i szeroka na około piętnaście. Zrobiona była z drewna. Miała dwa nieduże żagle. Na barce krzątali się marynarze, rozładowując drewniane belki. Kalif długo się nie zastanawiając podszedł do barki.
- Odsuń się pan, kurwa - krzyknął jeden z marynarzy, zarośnięty jak dziad. - My tu belki ładujem, na łeb taka spadnie i zabije na śmierć.
- Chcę rozmawiać z waszym szefem - powiedział Kalif odsuwając się o parę kroków.
- A do czego ci on potrzebny? - zapytał jeden z nich.
- Moja to sprawa - odparł łowca.
- W magazynie poszukajcie - powiedział ten sam. - I nie pałętajcie się pod żurawiem.
- Wiem, wiem, bo zabije na śmierć - zakpił łowca.
Odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę magazynu.
Magazyn zrobiony był z drewnianych bali, był dość duży i miał spadzisty dach pokryty smołowanymi drewnianymi dachówkami. Obok magazynu leżały poukładane drewniane bale i deski. Ze środka dochodziły odgłosy burzliwej dyskusji.
Wszedł do środka. Magazyn oświetlało światło dzienne wpadające do środka przez kilka świetlików wstawionych pod dachem. W magazynie stało kilka drewnianych skrzyń, pod przeciwległą ścianą leżała sterta starych sieci rybackich. Na środku magazynu stał stół i dwie ławy. Przy stole siedziały dwie osoby.
- Nie ma mowy, powiedziałem - powiedział mężczyzna siedzący za stołem i zapisujący coś w wielkiej księdze leżącej na stole.
- Ale ja myślałem… - rzekł drugi mężczyzna, łysy, barczysty w skórzanej kamizelce.
- Nie jesteście tu, Wargus, od myślenia - dorzucił mężczyzna za biurkiem - ino od pływania barką, ty zajmij się swoją robotą a ja zajmę się swoją.
Łysy wstał od stołu i szedł w kierunku wyjścia.
- Kto dowodzi tą barką? - zapytał Kalif
- Ja - powiedział łysy. - A bo co?
- Nie płyniecie przypadkiem do Midgaru? - zapytał.
- Może płyniemy, a może nie - odpowiedział Wargus. - Nic wam do tego.
- Do Midgaru mi spieszno – powiedział. - Dwa srebrniaki od osoby płacę.
Łysemu oczy zaświeciły srebrnym blaskiem. Podrapał się po głowie.
- A ilu was jest? - zapytał owłosiony inaczej.
- Będzie ze trzy osoby - odparł.
Szef barki przekalkulował na palcach ilość monet, która wpadnie w jego łapy i zgodził się zabrać dodatkowy ładunek na pokład.
Kalif z łysym wyszli z magazynu i szli w kierunku przystani. Na przystani trwało rozładowywanie belek, spotkali tam Serafina, Cleo i zarośniętego, który właśnie im tłumaczył, że belka zabija na śmierć.
Ładowanie belek trwało jeszcze chwilę.
Po załadunku cała kompania usadowiła się na barce. Wypłynęli po godzinie kierując się na południe.

Rzeka była bardzo szeroka, od strony brzegu otaczały ją drzewa puszczy. Woda była przejrzysta jak kryształ. A barka płynęła całkiem szybko. Marynarze krzątali się po pokładzie, sternik klął na prąd rzeki, a Kalif, Cleo i Serafin stali oparci o burtę i wpatrywali się w toń wody. Do wieczora wypłynęli poza puszczę. Zakotwiczyli barkę, zjedli co nieco i poszli spać.
O świcie barka ruszyła w dalszą drogę. Dzień zapowiadał się słonecznie. Cleo z chłopakami obserwowali równiny otaczające rzekę. Jak okiem sięgnąć rozciągała się równina, od północnej strony widzieli jeszcze linie drzew rozciągającą się na horyzoncie. Na południowym zachodzie nad horyzontem wisiała w powietrzu wyspa magów, zwana Kapitułą. Pozostałą część krajobrazu stanowiły rozległe równiny i gdzieniegdzie niewielkie wzgórza.
Przed wieczorem dopłynęli do wioski Zakole. Sioło znajdowało się na wschodnim brzegu rzeki Koleba. Nie była otoczona żadną palisadą. Miała za to wielką przystań i kilka dużych magazynów w pobliżu rzeki. Po prawej stronie od przystani stał duży drewniany dźwig, który służył do ładowania towarów na barki.
Zakole to wioska, której mieszkańcy utrzymywali się ze sprzedaży płodów rolnych. Dookoła wioski rozciągały się setki hektarów pól uprawnych, sadów i pastwisk. Wioska Zakole była jedną z największych wsi na wyspie, liczyła około cztery tysiące mieszkańców. Prawie wszyscy w wiosce to rolnicy i hodowcy. Na obrzeżach wioski stały farmy i gospodarstwa.
Przybili do przystani, załoga przycumowała barkę i szykowała się do opuszczenia pokładu. Łowca pogadał z Wargusem i dowiedział się, że wypływają o świcie.
Cleo, Kalif i Serafin zeszli z pokładu i udali się na poszukiwanie gospody.
Po drodze minęli dwa wielkie magazyny i weszli na jedną z ulic, które były brukowane. Po obu stronach ulicy stały parterowe domy murowane z kamienia i kryte dachówką. Przy ulicy rosły duże lipy, klony i dęby.
Pod koniec dnia na ulicy nie było wielkiego ruchu. Po chwili spaceru znaleźli gospodę. Gospoda nazywała się "Pod Dębem", zapewne dlatego, że przed wejściem rósł wielki, wysoki dąb. Gospoda była piętrowa. Weszli do środka. W środku było jasno, pomieszczenie oświetlały lampy naftowe rozwieszone na ścianach. Ściany były pokryte tynkiem w kolorze szarym. W gospodzie było jeszcze kilka osób, zapewne rolnicy i farmerzy, które od razu zwróciły uwagę na wchodzących gości. Podeszli do pierwszego stołu i usiedli. Za moment pojawił się gospodarz.
Był niski i dobrze zbudowany, z łysiną sięgającą potylicy. Rękawy bawełnianej koszuli w kratę podwinięte miał za łokcie, a jasnobeżowy płócienny fartuch przymocowany miał do pasa.
- Witam, witam - powiedział wesoło - coś podać?
- Chcielibyśmy zjeść kolację - powiedziała Cleo - może pieczone kurczaki.
- I raki - zażartował Kalif.
- I coś do picia - dorzucił Serafin.
- Piwo, wino, sok jabłkowy? - zapytał gospodarz.
- Wino - odparł Kalif. - Z tego, co wiem, macie tu najprzedniejsze wina na wyspie.
- A mamy, mamy – odrzekł. - Już idę.
I szynkarz poszedł do kuchni przygotować posiłek.
- Nigdy wcześniej tu nie byłam - powiedziała Cleo.
- Jest wiele miejsc, w których nie byłaś - odparł Kalif - ale nic straconego. Może kiedyś przyjdzie nam jeszcze wspólnie podróżować.
- Może, kto wie - odparła.
Karczmarz przyszedł po chwili. Przyniósł kurczaki, bułki, raki i słodkie wino.
Jedli i pili, rozmawiając…

dante.


strony: [1] [2] [3] [4]
komentarz[1] |

Komentarze do "Do Midgaru, cz. II"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.025500 sek. pg: