..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0


Obudził ich wcześnie rano i po kilku chwilach byli gotowi do drogi.
Było pochmurno, ale nie zapowiadało się na deszcz. Szli dość szybko, a Kalif ostrzegał ich przed każdym niebezpieczeństwem. Późnym popołudniem dotarli do rzeki, a przed wieczorem do rybackiej wioski Międzyrzecze. Gdy tylko zbliżyli się do wioski na kilka kroków, od razu poczuli, że to wioska rybacka. Mutanty pewnie wyczuwają ją na mile.
Wioska położona była w rozwidleniu rzeki, od strony lasu odgrodzona została wysoką palisadą, od strony rzeki niewysokim murkiem. Na murkach suszyły się sieci. Obydwie odnogi rzeki miały jakieś sto kroków szerokości. Wioska nie była duża, najwyższym budynkiem we wsi był drewniany żuraw do przenoszenia ciężkich ładunków. Stał na środku rozwidlenia, obok żurawia przy murku zbudowana była niewielka przystań, w której przycumowane były łódki rybackie z sieciami i krzątającymi się w nich rybakami. Zaraz przy przystani stał niewielki magazyn. W wiosce były dwie gospody, a właściwie tawerny i kilkanaście drewnianych, parterowych domków mieszkalnych. Koło każdego domu, na drewnianych palikach, suszyły się sieci. Pośrodku wioski stała niewielka świątynia. Grupa od razu udała się do tawerny, żeby zjeść i odpocząć. Znaleźli ją bez problemu po odgłosach zabawy i śpiewu. Weszli do środka. W tawernie jak zwykle o tej porze było tłoczno i gwarno i jak w całej wiosce śmierdziało rybami, a do tego potem i dymem z cygaretek i fajek. Było tu kupa ludzi, zauważyli też kilku mutantów, większość z nich to rybacy i marynarze z barek rzecznych. Większość towarzystwa była już kompletnie pijana, krzyczeli, śpiewali i pili. Podeszli do szynkwasu. Wielki tłusty szynkarz w ubabranym fartuchu podbiegł zaraz do nich.
- Czym mogę służyć? - zapytał.
- Po piwie będzie, do tego rybka pieczona - odparł Serafin - a potem zobaczymy. A, i miejsce by się przydało.
- Już się robi, już się robi - powiedział szynkarz.
Szynkarz podszedł do stołu w rogu tawerny, ściągnął z niego dwóch pijanych do nieprzytomności rybaków i wyrzucił ich za drzwi. Z nonszalancją przetarł, a właściwie przetrzepał stół i ławy, po czym pobiegł w stronę kuchni.
Rozsiedli się wygodnie.
- Całkiem przytulne miejsce - powiedziała Cleo - że też facetów ciągnie w takie miejsca.
- W tej wiosce po całym dniu pracy to jedyna rozrywka - odparł Kalif. - Przepuszczają tu większość zarobionych pieniędzy - dodał.
- Też mam ochotę przepuścić tu trochę grosza - powiedział Serafin, widząc na horyzoncie nadchodzącego szynkarza.
Szynkarz podszedł do nich niosąc tacę z trzema kuflami piwa i wielką misę smażonych ryb.
- Masz tu kilka miedziaków jako zadatek - powiedział Serafin - poszukaj w składziku jakiegoś dobrego i mocnego trunku, a nie ominie cię jeszcze kilka monet.
- Już biegnę - odpowiedział i pobiegł w stronę lady.
- Mam ochotę się dzisiaj urżnąć - powiedział Serafin. - Pijemy na moje konto.
- Nie powiem „nie” - odparł łowca.
- Też nie będę gorsza - powiedziała Cleo pociągając obficie z kufla.
Zajadali się rybkami i popijali piwo, potem gospodarz przyniósł dzbanek samogonu zaprawionego przepalanką. Po kilku łykach samogonu humor wyraźnie im się poprawił. Potem przyniósł węgorze w zalewie, potem grzybki w galarecie, a potem mógłby przynieść przypalone ziemniaki i powiedzieć, że to świeżutkie pstrągi i też by zjedli.
Pili, śmiali się, opowiadali o dawnych czasach i jedli. Dawno już nie jedli w takich warunkach.
Czas mijał szybko, coraz bardziej samogon zaczął uderzać do głowy, zapomnieli o smutkach i trudach podróży. Oczy Cleo świeciły jak gwiazdy w nocy na bezchmurnym niebie, język jej się plątał i miała problemy z utrzymaniem się na ławie.
W tawernie powoli się przerzedzało
- Ja to już mam dość – powiedziała. – Kalif, załatwisz nam nocleg?
- Dla nas? - zapytał.
- A dla kogo chciałbyś? - odparła chwiejąca się czarodziejka. - Jasne, że dla nas.
- Panie grubszy - zawołał Kalif podnosząc rękę - pozwól no tutaj.
Szynkarz, wyraźnie zmęczon, podszedł do łowcy nagród.
- Czym mogę służyć? - zapytał.
- Nocleg jakiś się znajdzie? - zapytał zapruty Kalif.
- Znajdzie się, znajdzie - odparł szynkarz. - Jeden czy dwa pokoje? - zapytał.
- Dwa - powiedział pijany Serafin - i przynieś coś do picia.
- Już prowadzę - powiedział - i zaraz przyniosę napitek.
Pozbierali swoje manele i poszli za grubszym. Zaprowadził ich na piętro i pokazał pokoje.
- Pani tutaj - powiedział i wskazał pokój po lewej - a panowie tutaj - pokazał pokój na prawo.
- Kalif, ja nie chcę spać sama - powiedziała Cleo. - Kalif, choć ze mną, masz mnie ochraniać we dnie i w nocy.
- Nie musisz prosić dwa razy - powiedział łowca, a o jednym pomyślał.
Serafin wszedł do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi. Kali i Cleo weszli do drugiego i też zamknęli drzwi. Zapalili świeczkę stojącą na stole. Po chwili przyszedł szynkarz i przyniósł sok z jabłek.
Zamknęli zasuwę. Cleo położyła się na posłaniu a Kalif odwrócił się i zaczął się rozbierać. Trwało to chwilę. Gdy rozebrał się i odwrócił w stronę łóżka, zobaczył, że Cleo zasnęła.
Zaklął pod nosem i położył się koło niej. Zasnął jak zabity.

W pokoiku, w którym spali, panował półmrok, tylko cieniutki promyk słońca, który jakimś cudem wdarł się przez szparę w okiennicach, spoczął na poduszce obok głowy Cleo. Po chwili wdrapał się na głowę czarodziejki i zaświecił jej w twarz. Cleo obudziła się. Wstała, podeszła do stolika i nalała sobie soku do kubka. Wypiła duszkiem. Potem podeszła do okna i otworzyła okiennice. Jasność z furią wpadła do pokoju i rozświetliła każdy zakamarek. Kalif przebudził się prawie natychmiast.
- Pić - powiedział.
Czarodziejka nalała soku do drugiego kubka i podała mu. Pił zachłannie, mało się nie zakrztusił.
Wypił, otarł usta wierzchem ręki i zaczął się ubierać.
- Kalif, możesz zejść na dół i powiedzieć grubasowi, żeby przyniósł balię i ciepłą wodę? – zapytała. - Chcę się umyć, a swoją drogą też by ci nie zaszkodziło.
- Zaraz ci przyniosę – powiedział. - Idę na śniadanie, to będę miał po drodze.
Kalif wyszedł z pokoju i podszedł do pokoju Serafina, zapukał, ale nikt nie odpowiadał.
Zszedł na parter i zobaczył Serafina jedzącego śniadanie - jajecznicę na boczku.
- Siadaj, Kalif - powiedział ochroniarz. - Zjesz coś?
- Z chęcią, ale najpierw muszę coś załatwić - powiedział i odszedł w stronę szynkwasu.
Podszedł do barmana i powiedział, żeby przygotował balię z ciepłą wodą i dostarczył ją do ich pokoju. Gruby zaraz wydał polecenia pachołkowi, który kręcił się w pobliżu. Chłopak wyglądał na dość młodego. Kalif ocenił go na jakieś jedenaście lat, miał rudą rozczochraną fryzurę. Łowca nie pytał, ale domyślał się, że szczawik jest synem gospodarza. Wyrostek pobiegł na zaplecze, za moment wyszedł z dość dużą balią i zaczął ją wciągać po schodach.
Kalif w tym czasie dosiadł się do Serafina i razem jedli śniadanie popijając piwem.



strony: [1] [2] [3] [4]
komentarz[1] |

Komentarze do "Do Midgaru, cz. II"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.030073 sek. pg: