..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0


Rozdział I
Pobliże Starego Obozu

Wszyscy trzej przyjaciele siedzieli przy ognisku, piekąc świeżo co ubite ścierwojady. Teraz był już czas na rozmyślania, ale wcale nie było to plusem. Podczas tych wszystkich działań byli najemnicy parli tylko do przodu, mijając przeszkody. W tej chwili - gdy przyszło co do czego - nastał czas na rozmyślania. Rozmowa także coś się nie kleiła, dlatego wszyscy siedzieli cicho, porzucając możliwość pogawędki dla zabicia czasu i złych myśli. Jednak Diego postanowił rozpocząć debatę dotyczącą ich dalszego losu:
- Szefie.. - zaczął niepewnie - to co teraz z nami będzie?
Jichanu nadal siedział cicho, pogrążony w myślach.
- Powiedz co mamy robić? Pójść do tego obozu strażników czy żyć w lesie jako łowcy?
- Gdybym ja to tylko wiedział Diego.. - w końcu odpowiedział dowódca.
Do rozmowy dołączył się Fisk, także zainteresowany swoją przyszłością.
- Może powinniśmy ruszyć do tego obozu? Ci ludzie nie wyglądają mi na strażników ślepo posłusznych królowi Rhobarowi. W końcu to kolonia karna...
- Posłuchajcie chłopaki. Zrobimy to tak: jutro z rana ruszymy do lasu coś upolować. Podzielimy się zapasami i każdy z nas rozejrzy się w obozie. Pod wieczór spotkamy się przed tą główną bramą.. o tam, widzicie?
- Heh, dobry pomysł szefie - podsumował Fisk - ale teraz chyba potrzebujemy odpoczynku. Kto pierwszy staje na warcie?
Noc mijała spokojnie, byli najemnicy zmieniali się co jakiś czas w pilnowaniu obozu. Rano drużyna była gotowa. Pewniejsi losu ruszyli na polowanie.
Polowali głównie na ścierwojady, zabijali je prostą techniką. Diego "wabił" jednego strzałą, a Fisk dobijał lub zabijał oszalałe z bólu potwory. Jednak gdy zaszli dalej w las trafił im się także wilk. Gdy zeszli trochę ze ścieżki zobaczyli ciało człowieka, ubrany był w grube ubrania z krótkim mieczem u boku oraz kilofem na plecach. Natomiast miecz - był to jeden z prostszych, magicznie wykutych mieczy sprzedawanych w obozie, niezbyt drogi a jednak dosyć wytrzymały i o średniej sile rażenia. Był to miecz jednoręczny. Jichanu podszedł do ciała, zabrał mieczyk oraz 10 bryłek rudy gdy nagle zza krzaka rzucił się na niego wilk. Miał cholerne szczęście że bestia polowała sama a nie w stadzie. Bestia rzuciła mu się na szyję, mimo iż nie ugryzła to przewróciła dowódcę na ziemię. Gdy miała go już dobić dostała strzałę w korpus z długiego łuku Diega. Strzała przebiła się ciężko przez ciało zwierzęcia, zadając mu ogromny ból. Wtedy też Jichanu poderwał się na nogi i nowo co zdobytą bronią dobił wilka. Fisk, który znał się trochę na technikach łowieckich zdobył trofeum z tego wilka - mianowicie - wilczą skórę. Po udanych łowach wrócili oni do obozu piekąc mięso oraz dzieląc zapasy. Wczesnym popołudniem ruszyli do obozu, nie wiedząc co ich tam czeka. Przy bramie zatrzymał ich strażnik.
- Hej wy.. chyba jesteście tutaj nowi co? - zaczął rozmowę strażnik bramy.
- Właściwie to tak... czy możemy dostać się do tego obozu? - odparł Fisk.
- Myślicie że wpuszczam pierwszego lepszego nieroba który poprosi mnie o to bym go wpuścił?
- Nie jesteśmy nierobami. Przychodzimy w pokojowych zamiarach - odpowiedział nieco gniewniej Jichanu.
- Ach tak? Udowodnicie mi to? Myślicie że Szakal nie opowiedział nam o swojej przygodzie w punkcie wymiany?
"O cholera, wpadliśmy" pomyślał dowódca..
- To on pierwszy zaczął! Bronimy swoich interesów - tym razem odpowiedział Diego.
- Nooo.. dajcie mi sto bryłek rudy to was wpuszczę.
Jichanu i Diego już sięgali po broń gdy Fisk..
- Masz tu moją wilczą skórę. I jednego ścierwojada. Starczy?
- Może być - powiedział z lekkim niesmakiem - .. właźcie.
Drużyna przeszła przez bramę. W obozie, zwanym "Starym" przez kopaczy którzy przechodzili obok nich - panował duży ruch, górnicy szykowali się do wędrówki do Starej Kopalni. Przyszedł czas zmiany swoich współtowarzyszy. Wymarsz ten nadzorowało paru Cieni oraz dwóch strażników. Patrząc dalej byli najemnicy ujrzeli kolejną bramę, prowadzącą do górnej części obozu. Pilnował jej wysoki strażnik, o śniadej cerze oraz krótkich czarnych włosach. Na plecach miał potężny dwuręczny miecz. Jego srebrno-czerwona zbroja połyskiwała w słońcu, obok niego stało dwóch innych strażników. Drużynę najbardziej zaskoczył styl architektoniczny oraz zbroje/stroje ludzi w obozie. Konstrukcje były zbudowane na "szybko", niestarannie oraz krzywo. Ubrania były w podobnym stanie, dziury były ponaszywane jakimiś materiałami. Dosyć podobne konstrukcje, jednakże mniej niedbałe Jichanu widział w Varancie. Jedynie strażnicy posiadali piękne uszyte i zrobione zbroje. Każdy miał przy pasie bądź na plecach broń i nie tylko białą ale także łuki i kusze.
- Hej chłopaki.. co tak sterczycie? Coś z wami nie tak? - zagadał młodzieniec ubrany w zbroję tak zwanych w obozie "Cieni".
- Nie.. my tylko rozglądamy się po obozie - odrzekł Diego
- Nowi co? Nazywam się Zły, chodźcie, pokażę wam moją chatę. Mam także paru wpływowych znajomych, może wam pomogą.
Drużyna udała się do chaty Złego. Kopacze w całym zewnętrznym pierścieniu bardzo ciekawie spędzali czas - siedzieli, piekli jakieś ochłapy z ścierwojadów i rozmawiali. Tak całe dnie. Tylko co jakiś czas na tydzień udawali się do pracy w kopalni. W końcu dotarli do chaty młodzieńca. Ten opowiedział im o zwyczajach panujących w obozie, o Gomezie - najważniejszej osobistości w kolonii - przywódcy Starego Obozu. Zły jednak w całym opowiadaniu nie wspomniał o pozostałych obozach. W tydzień po rozmowie ze Złym drużyna całkiem nieźle sobie radziła. Fiskowi dzięki charyzmatycznemu gadaniu udało się pohandlować trochę na targowisku niedaleko południowej bramy. Diego i Jichanu narazie nie mieli zajęcia, lecz co dwa dni chodzili na polowania, dało się z tego wyżyć. Trofea, które nauczył ich zbierać Fisk, dostarczali swojemu przyjacielowi. Wszystko było dobrze do czasu, gdy..

Epizod Diega.

Fisk poprosił swojego przyjaciela by spróbował się dostać do górnej części obozu, aby tam znaleźć pewnego handlarza od którego miał odebrać towar. Gdy dotarł do bramy oczywiście zatrzymał go ten śniady facet w błyszczącej zbroi.
- Kolego, gdzie się wybierasz?
- Ja.. ehm.. potrzebuję się spotkać z kimś w górnej części.
- Hahaha, a to dobre! Myślisz że wpuszczamy każdego..
- ... śmiecia, który chce tam wejść.. tak wiem.. ale naprawdę muszę się tam dostać.
- Jak śmiesz! Odejdź i udajmy, że tej sytuacji nie było zanim stracisz głowę chłopcze. - odparł gniewnie strażnik.
- Czemu mnie nie możesz tam wpuścić.. jak właściwie masz na imię?
- Thorus. Nie możesz tam wejść ponieważ to siedziba magnatów i magów ognia. Najważniejszych osób w obozie!
- No dobrze.. - skończył rozmowę Diego.
- Hej szefie, co ten burak chce? - dołączył się strażnik bramy.
- Jakim prawem tak do mnie mówisz?! - wykrzyczał Diego.
- Wydaje ci się że jesteś taki silny i super? Spróbuj ze mną amigo. - po tych słowach strażnik wyjął miecz.
- DOSYĆ do cholery! - przerwał im Thorus. - młody zmywaj się stąd, a ty pogadasz sobie ze mną Kervyn.
Diego wrócił do przyjaciela, oświadczając mu że niestety nie może wejść do górnej części. "Cholera!" rzekł Fisk, "no dobra, nieważne, jakoś sobie poradzę. Wracaj do domu przyjacielu" - skończył. Diego wrócił do domu, Jichana nie było tam. "Pewnie poluje, trochę późno ale on tak lubi", pomyślał były najemnik. Poszedł spać, zmęczony dzisiejszym polowaniem i zajściem z Thorusem. W nocy obudził go jakiś powiew wiatru. Diego szybko zerwał się na nogi - gdyby nie to - byłoby po nim. Potężny miecz dwuręczny walnął o łóżko rozwalając je na dwie połowy.
- Ja ci dam cholero! - krzyknął Kervyn podnosząc miecz i nacierając znowu na zdumionego Diega.
Były najemnik błyskawicznie wyjął broń, którą kupił dosyć niedawno za sprzedaż zdobytych na polowaniu dóbr i sparował cios. Z wielkim trudem odrzucił broń przeciwnika do tyłu nacierając na niego trzema szybkimi ciosami. Strażnik obronił wszystkie. Szczęk mieczy obudził kopaczy mieszkających w pobliżu. Posypały się szybkie serie ataków Diega, oraz potężne ciosy Kervyna. Diego ostatecznie kopnął Strażnika gdy ten odsłonił gardę, wykorzystując moment nieuwagi ciął przeciwnika. Na końcu wbił mu miecz w krtań. Polała się krew. Kervyn, z przerażonym wzrokiem w agonii wpatrywał się w Diega, bezwładnie osunął się po ścianie na ziemię, zostawiając za sobą smugę krwi.
- Adanosie.. co ja zrobiłem! - krzyknął zrozpaczony Diego.



strony: [1] [2] [3] [4] [5]
komentarz[10] |

Komentarze do "Opowiadanie o Jichanu cz.1"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.034455 sek. pg: