..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Nienawiść przyjaciół cz.1



Był piękny, słoneczny dzień, wiał lekki wietrzyk, poruszając łany zboża na polach, na których pracowali chłopi. Ledwie o pół kilometra oddalona była nieduża wioska. Z pobliskiego lasu wyjechało pięciu identycznie ubranych jeźdźców. Każdy dosiadał pięknego, silnego rumaka. Ubrani byli na biało, każdy w wysokich jeździeckich butach, z mieczem przy lewym boku oraz w kolczudze. Wszyscy mieli też białe płaszcze, z wymalowanymi mieczem i tarczą, powiewające delikatnie na wietrze. Dowodził nimi wysoki, dobrze zbudowany człowiek, z długimi, sięgającymi łopatek, czarnymi włosami. Nosił brodę, miał niebieskie oczy i ostro zakończony nos. Był bardzo przystojny. Za nim jechało dwóch jeźdźców, obaj byli krótko ostrzyżeni. Pierwszy miał jasne włosy, zielone oczy i miły wyraz twarzy. Drugi, brązowowłosy, jechał ze znudzoną miną rozglądając się na prawo i lewo. Za nimi podążało dwóch ludzi. Jadący po prawej miał czarne włosy, spięte z tyłu w niedługi kucyk i właśnie śmiał się z kawału opowiedzianego przez towarzysza. Jadący po lewej, twórca dowcipu, będący ogolony na zero, z blizną biegnącą od kącika ust, do połowy szyi, uśmiechał się zadowolony z siebie. Kiedy przejeżdżali drogą, mając po obu jej stronach pole, chłopi przystawali w pracy, by popatrzeć na ludzi, jakich rzadko tu widywano. Jasnowłosy mężczyzna pozdrawiał uniesioną ręką mijanych wieśniaków, gdy nagle spojrzał na swój pas, miejsce w którym powinien znajdować się sztylet było puste.
-Muszę zawrócić, zostawiłem w miejscu naszego popasu sztylet- powiedział do jadącego na przedzie człowieka.
-Czy to konieczne?- odparł dowódca, nie odwracając się- Możesz sobie kupić nowy.
-Nigdzie nie znajdę takiego sztyletu- pokręcił głową jasnowłosy- Mówiłem ci przecież, że to nie jest dla mnie zwyczajny nóż.
-Tak, tak, pamiętam- zgodził się dowódca- Jedź więc Karl, spotkamy się u twojej rodziny.
-Do zobaczenia zatem- rzucił na pożegnanie Karl, zawrócił konia i pojechał kłusem z powrotem w stronę lasu. Pozostała czwórka ruszyła trochę szybciej, gdyż chcieli odpocząć, po nie do końca przespanej nocy. Kiedy w końcu dotarli na drugą stronę wsi, zatrzymali się przy drewnianym płocie. Pozsiadali z koni i uwiązali je tak, by nie uciekły.
-Urlih- zwrócił się dowódca do brązowowłosego mężczyzny- popilnuj koni. Nigdy nic nie wiadomo. A my tymczasem zapytamy się gospodarzy, gdzie byśmy mogli je zostawić, tak żeby były bezpieczne.
Urlih tylko kiwnął głową i zaczął przeglądać swoje juki, po czym zadowolony z dokonanej inspekcji usiadł na kamieniu leżącym koło drogi. Dowódca oraz dwóch jego towarzyszy skierowali się w stronę niedużego, dwupiętrowego, drewnianego domu. Dach kryty był słomą, posiadał stare drzwi i dwa małe okna. Gdy zbliżyli się do wejścia, dowódca zapukał dwa razy, a jako że nikt nie odpowiedział pchnął drzwi, a te uchyliły się z cichym skrzypieniem. Kiedy weszli do środka zauważyli, że coś było nie tak. W domu panował wielki chaos, kilka rozbitych rzeczy leżało na podłodze, tu i ówdzie walały się ubrania bądź też fragmenty mebli. Kiedy usłyszeli odgłosy szamotaniny, jak na komendę wyciągnęli miecze i ruszyli po schodach na górę. Gdy wbiegli do pokoju, skąd dochodziły odgłosy, zastali przygotowanych już na nich ludzi. Było ich dwóch, każdy trzymał przed sobą wystraszoną kobietę, przyciskając jej sztylet do gardła.
-Powinniście zachowywać się ciszej- powiedział piskliwym głosem człowiek średniego wzrostu, uśmiechając się paskudnie i odsłaniając zepsute zęby. Przed sobą trzymał może siedemnastoletnią dziewczynę, której łzy ciekły po policzkach. Pomimo to, była bardzo ładna.
-Stop, ani kroku dalej- krzyknął drugi mężczyzna, wysoki, łysiejący po obu stronach głowy, wyjątkowo brzydki, widząc że dowódca chce ku nim postąpić- albo ta dziewka straci żyje- mówiąc to jednocześnie ukłuł wystraszoną kobietę, tak że po szyi pociekła strużka krwi. Na pierwszy rzut oka było widać po kim córka odziedziczyła urodę.
-Dlaczego to robicie? Co one wam zrobiły?- spytał, zachowując spokój dowódca.
-Mąż tej tu- powiedział wskazując na kobietę wodnistymi oczami brzydal- zwolnił nas z pracy ładnych parę lat temu, przez co nie mieliśmy za co wyżywić rodzin, dzieci nam poumierały. Miał szczęście, że umarł zanim go dorwaliśmy. Ale postanowiliśmy zemścić się na jego rodzinie. I jeśli będzie trzeba zginiemy po dokonaniu zemsty- dodał pewnym głosem.
-Czego chcecie?
-Żebyście się nie wtrącali i pozwolili nam spokojnie odjechać, nie próbując ścigać.
-Te warunki są nie do przyjęcia!- krzyknął dowódca, po czym zwrócił się do swych towarzyszy: Iwan, Pablo, na nich!
Gdy to powiedział rzucił w człowieka po lewej wydobytym naprędce nożem. Zbój został trafiony w pierś, lecz padając machnął nożem, podcinając dziewczynie gardło. Zanim do drugiego dopadli dwaj rycerze, zdążył on zabić trzymaną kobietę. Kiedy próbował uciec w stronę okna upadł, głośno wypuszczając powietrze z płuc, przebity mieczem przez Pabla.
-Hans, zwariowałeś?- wrzasnął do dowódcy Iwan- dlaczego to zrobiłeś? To było najgorsze rozwiązanie! Trzeba było jakoś negocjować, grać na czas. Co ci odbiło?
-Co ja zrobiłem? Co ja zrobiłem?- powtarzał, klęcząc Hans, chowając głowę w ramionach.
-Ciekawi mnie jak to wytłumaczysz Karlowi...- powiedział wstrząśnięty Iwan.
-Karl- jęknął tylko Hans, zbiegając po schodach i wypadając z domu, na zewnątrz. Jego towarzysze podążyli za nim i opowiedzieli w skrócie zdziwionemu Urlihowi co zaszło. Tymczasem uśmiechnięty Karl, po znalezieniu swojego sztyletu, zbliżał się do domu swojej rodziny, której nie widział od bardzo dawna. Kiedy jednak dojechał na miejsce i zobaczył siedzącego na drodze Hansa, dalej ukrywającego twarz w dłoniach i trzech pozostałych przyjaciół pogrążonych w smutku, bez słowa zeskoczył z konia i wbiegł do domu.
-Nie!!!!- usłyszeli po chwili, znajdujący się na zewnątrz ludzie, krzyk, przechodzący powoli w szloch.
Kiedy jakiś czas później Karl pojawił się w drzwiach, na jego twarzy gościł smutek i żal, wymieszane z gniewem.
-Co tu się stało?- krzyknął.
Gdy tylko Pablo opowiedział cichym głosem, nie patrząc mu w oczy, Karl bez słowa wskoczył na swego konia. Gdy już miał odjeżdżać odwrócił się w siodle i powiedział zimnym głosem:
-Nienawidzę cię Hans, nienawidzę was wszystkich! Przez was straciłem wszystko. Popełniliście wielki błąd, którego nigdy wam nie wybaczę. Zemszczę się na was, jeszcze się spotkamy! I nie próbujcie mnie gonić, dobrze radzę...- rzucił jeszcze odjeżdżając.




strony: [1] [2]
komentarz[17] |

Komentarze do "Nienawiść przyjaciół cz.1"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.020594 sek. pg: