..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Dwa miesiące później

Hans, jak co dzień przez ostatnie dwa miesiące, spędzał czas w gospodzie o dźwięcznej nazwie „Pełna Sakiewka”. Siedział przy drewnianym, mocno ubrudzonym stole i pił z wyszczerbionego kufla piwo. Przed nim, na blacie, stała butelka z wódką i kieliszek. Po wypiciu kolejnego łyka mieszanki piwa z wodą, Hans rozejrzał się po całej karczmie. Było jak zwykle o tej porze. Przy okrągłych stolikach siedzieli oberwańcy i brudasy chlejąc, grając w karty, bądź kości i przekrzykując się nawzajem. Wnętrze oświetlane było świecami zamontowanymi na ścianach i słupach podtrzymujących sufit. W końcu sali, za ladą, stał barman rozglądając się dookoła znudzonym wzrokiem. Hans dopił piwo, chwycił w ręce wódkę i kieliszek i wolnym krokiem skierował się w stronę schodów, by udać się do swojego pokoju. Nikt go nie zaczepił, znali go tu, w pewnym sensie był już członkiem tej hołoty. Po dotarciu do swojego mieszkania, zamknął drzwi na klucz, przyniesione rzeczy postawił na szafce, rzucił się na łóżko i zasnął. Był to jeden z niewielu dni, kiedy się nie upił. Nazajutrz musiał być trzeźwy, gdyż po raz pierwszy od dawna miał zamiar wyjść na dwór.
Kiedy obudził się rano, wstał szybko, chwilę czyścił swoje ubranie, zszedł na dół, zjadł naprędce podaną mu jajecznicę z czerstwym chlebem, po czym wyszedł z karczmy. Był pochmurny dzień, wiał lekki wietrzyk, powoli zaczynała się już jesień. Hans skierował się w lewo i po pewnym czasie doszedł do jednej z głównych ulic miasta. Ponieważ była ona bardzo zatłoczona, by przejść na drugą stronę musiał się rozpychać łokciami, przez co kilka razy został obrzucony nieprzyzwoitymi wyzwiskami. Nie przejmując się tym jednak, dotarł na drugą stronę, skręcił w prawo i po chwili ujrzał cel swojej wędrówki. Był to niewielki, ceglany domek. Z niewielkiego komina wylatywał szary dym, po lewej znajdowały się małe drzwi. Po prawej było duże, otwarte okno. Na parapecie stały słoiczki z różnokolorowymi maściami, na ścianach i na suficie wisiały najróżniejsze zioła, w znacznej większości nieznane Hansowi. Mimo dużej ilości towarów, klientów było mało. Kiedy Hans podszedł do parapetu, do okna natychmiast doskoczył niski, siwiejący już człowiek, w okopconym ubraniu.
-Czym mogę służyć?- zaskrzeczał, odsłaniając stare, zepsute zęby.
-Rupert, nie poznajesz mnie?- zapytał Hans, uśmiechając się.
-Hans?- wyjąkał z niedowierzaniem Rupert. Przyjrzał się uważnie przybyszowi i już pewnym głosem powiedział:
-Hans, przyjacielu, kopę lat. Co cię do mnie sprowadza? Może wejdziesz i opowiesz co u ciebie nowego?
-Chciałbym, ale się spieszę- a gdy Rupert uniósł pytająco brwi dodał- do południa muszę zapłacić za pokój w gospodzie, inaczej nie będę miał gdzie mieszkać.
-Czego ode mnie oczekujesz?- spytał podejrzliwie Rupert.
-Pożycz mi dziesięć sztuk złota, oddam jak tylko będę mógł.
-Domyślałem się tego- westchnął Rupert- Ale czego się nie robi dla przyjaciół? Lecz, o ile mnie pamięć nie myli, to każdy rycerz zakonu rycerskiego może przenocować, gdy jest w potrzebie, w jego siedzibie... Czy coś się zmieniło ostatnimi czasy?
-Bardzo dużo, ale opowiem ci wszystko kiedy indziej- powiedział Hans, po czym dodał- Słuchaj, naprawdę się spieszę.
-Oczywiście, już, już- odrzekł Rupert, po czym z sakiewki, wiszącej u pasa, wyjął małą garść złotych monet i wręczył je przyjacielowi, który schował je do własnego mieszka.
-Dziękuję, oddam jak tylko będę mógł. Bywaj!- rzucił jeszcze na odchodnym Hans i znów zaczął się przepychać, by dostać się na druga stronę ulicy. Gdy mu się to wreszcie udało, szybko pobiegł do karczmy. Kiedy tam dotarł, podszedł do lady i usiadł na jednym ze stołków.
-Proszę, oto zapłata za jeszcze kilka dni pobytu tutaj- powiedział Hans, kładąc pieniądze na stół- niedługo sobie znajdę jakąś pracę i nie będę już zalegać z opłatami.
-Dobrze, choć prawie się spóźniłeś- rzekł tylko karczmarz, kiwając głową.
-Daj mi jakiś obiad. Głodny jestem.
-To usiądź gdzieś, zaraz przyniosę- powiedziawszy to, barman skierował się na zaplecze.
Natomiast Hans usiadł przy najbliższym stoliku. Po uporaniu się z niezbyt ciepłą dziczyzną i kuflem mocno rozcieńczonego wodą piwa, Hans skierował się do swojego pokoju. Gdy wchodził już na schody karczmarz palnął się dłonią w czoło i powiedział:
-Mało brakowało, a bym zapomniał! Był tu dziś chyba jeden z twych dawnych towarzyszy. Chciał się z tobą widzieć, a kiedy się dowiedział, że wyszedłeś, powiedział że przyjdzie jutro rano.
-Jak wyglądał?- zapytał zaskoczony Hans, bo takiej wiadomości się nie spodziewał.
-Czarne włosy, spięte w kucyk, raczej młody- barman starał się jeszcze coś sobie przypomnieć, ale pokręcił tylko głową i rzekł:
-To wszystko.
Hans kiwnął głową i poszedł do swego mieszkania, a po zamknięciu drzwi, usiadł na łóżku. Zostawioną poprzedniego dnia wódkę schował do szafki, wyjął z niej książkę i położywszy się na łóżku zaczął czytać. Kiedy było już późno, zgasił świece i postanowiwszy nie jeść kolacji, zasnął zastanawiając się czego może od niego chcieć Pablo. Kiedy następnego dnia się obudził, zszedł szybko na dół, lecz jego przyjaciela nigdzie póki co nie było widać. W czasie kiedy jadł śniadanie, drzwi karczmy otworzyły się i wszedł do niej Pablo. Ubrany był jak zwykle na biało, tego samego koloru płaszcz sięgał podłogi, przy boku kołysał się miecz. Rozejrzał się, po czym widząc Hansa, skierował się w stronę jego stolika. Po uściśnięciu dłoni, Hans kiwnął głową by Pablo usiadł, po czym pierwszy się odezwał:
-Co cię do mnie sprowadza? Czy zakon nie zakazał wam kontaktu ze mną, po tym jak mnie wyrzucił?
-To prawda, zaczęło się jednak dziać coś, co zmusiło nas do ponownego odezwania się do ciebie.
-Niech zgadnę... Chodzi o Karla?
-Owszem-odparł Pablo- zaczął on niestety realizować swoją groźbę.
-Co się wydarzyło?- zapytał zaciekawiony Hans.
-Rodzina Urliha i Iwana już nie żyje- odparł smutno rycerz- zginęli tak jak rodzina Karla, znaleźliśmy ich z podciętymi gardłami.
-Podaj mi wszystkie informacje, wszystko o czym wy wiecie, ja też muszę wiedzieć- powiedział spięty Hans.
-Podejrzewamy, zresztą nie bez podstaw, że następna w kolejce jest moja rodzina, mieszkająca we wsi, nad morzem- powiedział Pablo, a w jego głosie słychać było udrękę i strach o najbliższych- Zabójstwa są dokonywane mniej więcej co dwa tygodnie. Wydaje nam się, że Karl nie działa sam. Spodziewamy się, że znalazł sobie paru bandytów, którzy mu pomagają, a w nagrodę mogą złupić domy pomordowanych. Domy Urliha i Iwana zostały ogołocone ze wszystkich najcenniejszych rzeczy.
-Czego w takim razie oczekujecie ode mnie?- zapytał Hans.
-Chcemy byś wrócił do nas. Ponieważ znałeś Karla najlepiej z nas wszystkich, chcemy żebyś poprowadził grupę ludzi, która zastawi pułapkę na Karla i jego zbójów, zniszczy jego plany, a jego samego doprowadzi na szubienicę.
-Dobrze- odparł po chwili zastanowienia Hans- jeśli się uda, chcę wrócić na stałe do zakonu. Czy będzie to możliwe?
-Owszem. Przewidzieliśmy to. Prawie wszystko jest już załatwione, pozostała tylko misja do wykonania. Jeśli się powiedzie, zyskasz sobie moją, a także zakonu wielką wdzięczność.
-Kto będzie w grupie, która ze mną pojedzie?
-Urlih, Iwan i ja- powiedział uśmiechając się Pablo- znów będziemy razem, jak dawniej.
-Idealnie. Taką grupę właśnie chciałem zabrać. Kiedy wyruszamy?
-Masz dzień na załatwienie swoich potrzeb. Jeśli czegoś potrzebujesz, poza standardowym ekwipunkiem rycerza zakonu, który zostanie ci dostarczony przed wyjazdem, przyjdź do naszej siedziby.
-Mam jedną taką potrzebę- rzekł Hans- chciałbym się wreszcie umyć, bo strasznie śmierdzę...
-W takim razie chodź ze mną- rzekł, śmiejąc się Pablo- umyjesz się, przygotujesz wszystko, a jutro z samego rana wyruszymy.
-Niech tak będzie, poczekaj tylko chwilę, muszę jeszcze coś załatwić.
Powiedziawszy to Hans skierował się do swojego pokoju, zabrał stamtąd wszystkie swoje rzeczy, a kiedy był z powrotem na dole, podszedł do lady, położył klucz od mieszkania na blacie i powiedział do barmana, który był w trakcie czyszczenia kufla:
-Żegnaj, nie będę już tu więcej mieszkać. Dziękuję za gościnę, a pieniądze które ci dałem za kilka następnych dni, zachowaj.
-Dziękuję!- karczmarz cały się rozpromienił- jeśli kiedyś wrócisz i będziesz potrzebować noclegu, zawsze chętnie cię ugoszczę.
Hans kiwnął głową, odwrócił się i wyszedł za Pablem z gospody. Skończył się właśnie dla niego czas, kiedy prawie codziennie był pijany, nie wychodził na zewnątrz, bo nie chciał pokazywać się ludziom.

Boromir.


strony: [1] [2]
komentarz[17] |

Komentarze do "Nienawiść przyjaciół cz.1"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.022753 sek. pg: