..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0


**

Obudziły mnie krzyki na pokładzie. Ubrałem się i wyszedłem. Słońce było już wysoko, wiatr dął w żagle i pchał nas na wschód. Nareszcie dobry kierunek i pogoda zapowiadała się również nieźle. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Kapitanie, kapitanie! Dred jest chory, ma gorączkę, majaczy!
- Uspokójcie się, wracać do roboty! Pójdę do niego.

Skierowałem się do kajuty Dreda. Nic nie zmąci mojego dobrego nastroju – postanowiłem.
Dred leżał na koi, oddychał ciężko, krople potu spływały mu po czole. Obok siedział Stefan ze łzami w oczach. Chłopak bardzo przywiązał się do starego żeglarza. Zobaczywszy mnie zerwał się na równe nogi.
- On nie reaguje, nie słyszy. Czy on...?
- Proszę zostaw nas chłopcze – rzekłem stanowczo i miałem nadzieję, że chłopak nie będzie próbował na siłę pomóc. Spojrzał na mnie z wyrzutem ale wyszedł.
- Witaj przyjacielu – usiadłem obok.

Dreda znałem od ponad dziesięciu lat. Zawsze mogłem liczyć na tego starego lisa i nie było lepszego marynarza pod słońcami Królestwa. Jednak nie potrafiłem sobie przypomnieć, abym go kiedykolwiek widział chorego. W pokoju cuchnęło rumem, pewnie chłopcy próbowali już uleczyć swojego pierwszego oficera. Ciężko oddychał, gorączkował. „Oby nie jakaś zaraza” – pomyślałem. Zdarzało się, że statki po miesiącach żeglugi powracały do portów z wyniszczoną doszczętnie załogą przez jakąś chorobę lub wirus. Walka z takim przeciwnikiem była trudna, a na morzu wręcz niemożliwa.
- Morten? – cichy, głuchy głos dobył się z gardła Dreda. Otworzył oczy.
Otrząsnąłem się z mrocznych myśli.
- Jestem tu, jak się czujesz? – postarałem się, aby mój głos zabrzmiał stanowczo, pewnie.
- Nie widać? Musicie mnie zostawić... To jakaś... Nie chcę być... – nie mógł mówić, był naprawdę słaby.
- Nie mów głupstw, Dred. Jesteś po prostu zmęczony. Potrzebujesz odpoczynku.
Wstałem, nie chcąc patrzeć w oczy przyjacielowi. Niepotrzebnie się obawiałem. Oczy miał już zamknięte. Spał. Chyba spał. Wyszedłem przygnębiony. Zobaczymy, co przyniesie następna doba. Jeśli się nie poprawi... Machnąłem ręką, nie chcąc nawet o tym myśleć.

Słońce było już wysoko. Kazałem zwołać załogę.
- Macie się nie zbliżać do kajuty Dreda! Nie wiemy co mu jest, ale lepiej mieć się na baczności. Żadnego gadania po kątach! Stefanie – spojrzałem na chłopca. – Byłeś z nim, więc będziesz się nim opiekować. – Chłopak uśmiechnął się, był wyraźnie wdzięczny.
- Tak jest, panie Kapitanie! – głupi entuzjazm - pomyślałem.
- Dobrze już. Do roboty! Dan, przejmiesz obowiązki Dreda – nie czekałem na uwagi, odwróciłem się i zszedłem pod pokład.

Trzeba jeszcze odwiedzić naszego gościa, prawie o nim zapomniałem. Zapukałem i nie czekając na odpowiedź wszedłem. Człowiek otulony kocem nadal leżał na koi. Nie spał. Widząc mnie usiadł i lekko skinął głową. Teraz mogłem mu się lepiej przyjrzeć. Szczupły, oczy koloru srebra, twarz blada, włosy ciemne, niemal grafitowe, długie. Szpiczaste uszy. Elf – pomyślałem.
- Morten, jestem kapitanem tej łajby – skłoniłem się.
- Moje imię brzmi Eruantalon. Pragnę ci podziękować kapitanie – mówił ważąc słowa, ostrożnie, dystyngowanie.
- Co elf może robić na środku oceanu w nocy w beczce? Jeśli nie chcesz mówić, twoja sprawa, ale chętnie wysłucham twojej historii. Więc..?
Elf uśmiechnął się chłodno.
- Pozwól, że skorzystam z pierwszej możliwości.
- Twoje prawo – odwróciłem się. – Acha, nie zbliżaj się do kajut dziobowych, mamy tam chorego. Mam nadzieję, że to tylko osłabienie... ale na morzu trzeba być ostrożnym. Chyba mnie rozumiesz?
- Oczywiście – wydawało mi się, że coś zmieniło się w głosie elfa. – Co mu jest? – zapytał szybko, a potem wyraźnie zmieszany dodał. - Może będę mógł pomóc. Znam się na leczeniu...trochę.
- Wątpię, ale popołudniu możesz mi potowarzyszyć. Będę chciał sprawdzić co z nim.
Wyszedłem. Dziwny ten elf, nawet jak na elfa – pomyślałem.



strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6]
komentarz[5] |

Komentarze do "Zew"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.035191 sek. pg: