..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

***

Po odprawieniu, Blazanar nie mógł sobie znaleźć miejsca. Martwił się i o panią i o pana. Pan nie był przecież zły, a te jego ataki to tylko smutne dziedzictwo jego czarnej krwi... Niestety. Nieszczęsny cierpiał za błędy swego ojca. Jego ojciec. Świętej pamięci tragicznie zmarły pan. Również był mrocznym elfem. Udało mu się, co prawda, poskromić swoją chaotyczną naturę, ale on również miewał takie ataki. Przybył tu, do Evermeet z Podmroku twierdząc, że został oczyszczony przez jakiegoś kapłana, czy arcykapłana. Ale prawda była zupełnie inna. Zawsze sam walczył ze swym wewnętrznym, osobistym złem. Ten sam upór odziedziczył niestety jego syn. Mivel. Tylko, że on jest w dużo gorszej sytuacji. Od najmłodszych lat mieszka na Evermeet wśród innych szlachetnych elfów. W tej chwili nie może się zdradzić. Jak zareagowałyby te wszystkie elfy gdyby dowiedziały się, że od tak dawna są oszukiwane? Kara śmierci za bezmyślność jego ojca...

Ale jest przecież ona. Pani. Od tak niedawna są małżeństwem, a u niego widać wyraźne postępy... wyraźne postępy, aż do teraz. Ona ma na niego jakiś zbawienny wpływ. Z resztą nawet wygląda jak anioł... To jest bardzo zastanawiające, bo przecież jest tylko człowiekiem... nie ma żadnych niezwykłych cech... to niemożliwe...

Weszła tam. Poszła do niego. Weszła do jaskini dzikiej bestii. Nie można jej tam tak zostawić. Musiał zrobić cokolwiek. W końcu być może ona jest jedyną nadzieją pana. Jak na razie tylko jej udało się mu choć trochę pomóc.
Powoli wrócił do pokoju pana. Stanął pod drzwiami nasłuchując. Cisza. Po chwili coś uderzyło w drzwi. Pan zaczął krzyczeć. Nie zrozumiał w pierwszej chwili. Był w zbyt dużym szoku... znowu cisza. Pan zaczął mówić tym swoim strasznym, spokojnym głosem.
-Wiem czego chcesz... Chcesz klucz... Chcesz mnie tu znowu zamknąć... Proszę bardzo... Weź go...-znowu cisza- Zrób to! No dalej! Wyjdź i zamknij mnie tu! Znowu zapadła cisza, którą przerywał jedynie głęboki i głośny oddech pana.
Blazanar poczuł, że musi zacząć działać już teraz. Już chciał zapukać, przekręcić klamkę, gdy...Jego mózg na wskroś przeszył ten dźwięk. Rozniósł się echem po całym korytarzu. Trwał chyba wieczność... Nigdy by nie pomyślał, że dźwięk uderzającego w kamienna posadzkę, spadającego klucza może być tak głośny, tak przerażający i tak niepokojący...

***

Klęczał na środku pokoju, pośród porozrzucanych śmieci. Trzymał ją w ramionach. Bardzo mocno. Jakby bał się, że gdy tylko poluzuje uścisk, ona wymknie mu się i ucieknie. Nie miała takiego zamiaru. Wiedziała, że to mu przynosi ukojenie. Spokojnie gładziła dłońmi jego czarne włosy. Ból na krtani cały czas jeszcze przypominał o tym, co działo się jeszcze przed kilkoma minutami. Ból ten, tępy i pulsujący, rozchodził się po całej szyi. Będą siniaki. Na pewno. Nie miał mu tego za złe. Wiedziała, że tego nie chciał. To przez te jego ataki. Czuła, jak coraz bardziej nasiąka jej ramię jego łzami. Powoli podniosła jego twarz w górę.

Spojrzała mu prosto w oczy. Widział w nich wybaczenie i troskę. Cały czas nie wiedział i nie mógł zrozumieć, co ta dziewczyna właściwie do niego czuje. Co prawda była jego żoną, ale przecież nie pobrali się z miłości. Nawet się nie widzieli przed ślubem. Cały ten ślub to był chytry i czysto polityczny spisek cholernych Aluviela i Evelith. Przeklęci! To był szantaż! W dodatku zmusili go do związku z człowiekiem! Nienawidził przecież ludzi! Nienawidził ludzi za ich prostactwo, dwulicowość, kompletny brak jakichkolwiek zasad honoru! Byli i są brudem tego świata! Robactwem Fearunu! Ohydny motłoch! Do szczęścia wystarczy im pełny żołądek. Zero doznań i pragnień wyższych, piękniejszych, estetycznych. Na szczęście szybko i łatwo umierają.

Ale ona była zupełnie inna. Zawsze patrzyła z tym niewyjaśnionym smutkiem w swoich pięknych, niezwykłych oczach. Zawsze spoglądało z nich zrozumienie i wybaczenie dla świata. Jej spojrzenie było tak przenikliwe, a jednocześnie tak łagodne, życzliwe i pełne dobroci, która najchętniej obdarowałaby wszystkich dookoła. Jednak zawsze, każde z jej uczuć, emocji, przyćmiewał ten smutek, jakieś nie wyrażone, ukrywane przed światem, osobiste cierpienie. Może dlatego nigdy się nie uśmiechała? A może nie uśmiecha się odkąd są razem? Nie widział jej przed ślubem... może to jego wina? Tych jego ataków? Tak... to musiało być to... to wina tego związku... niszczy ją, bo tęskni za swoimi przyjaciółmi... dlatego tak cierpi. Są bardzo daleko. Może powinna pojechać do nich na dłużej? Ale oni są przecież... właśnie... co oni mogą jej dać, czego on nie może? Nie ma takiej rzeczy na świecie! Może jej dać wszystko, czego zapragnie! W zamian ma tylko pozostać przy nim i koić jego szaleństwo. Poza tym jest jego żoną! Czy tego chce czy nie, należy do niego! Jest mu potrzebna bardziej niż mu się wydawało! Musi należeć do niego i nie oddalać się na krok! Ci jej tak zwani przyjaciele próbują mu ja odebrać! Niedoczekanie! Nikt jej nie dotknie! Nikt nie ma prawa uszczęśliwiać jego anioła poza nim... Często myślał o niej jak o aniele. Pomimo, że w rzeczywistości była zwykłym, śmiertelnym człowiekiem, dla niego musiała być aniołem, musiała mieć anielską duszę. Przecież żadna elfka nie wytrzymałaby z nim tak długo, jak ona. Żadna inna kobieta nie podjęłaby się tak odpowiedzialnego zadania jak opieka nad nim. Żadna inna istota nie zniosłaby jego ciągłych ataków. A ona to właśnie robi. Opiekuje się znienawidzonym nawet przez samego siebie, potępionym podłym wybrykiem jego podłych rodzicieli. Niestety był tylko przykrą kombinacją ambitnego mrocznego elfa, który nagle zapragnął mieszkać z istotami szlachetnymi, i drowki, której dusza zawsze już pozostała tak samo czarna jak jej skóra. Nie były to jedyne powody, dla których nie miał do siebie szacunku. Nigdy nie mógł sobie wybaczyć błędów przeszłości... zwłaszcza znajomości z tym przeklętym Dormianem... dlaczego nie pozwolił mu wtedy zdechnąć... skazał go na życie w mroku, ukryciu przed światem... na te ciągłe cholerne ataki spowodowane tą ostatnio siedemnaście lat temu zaspokajaną żądzą!



strony: [1] [2] [3]
komentarz[10] |

Komentarze do "Miłość"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.021507 sek. pg: