..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0



Ciemność rozbłysła oślepiającym blaskiem, i ujrzał mroczne wnętrze furgonetki więziennej, ze strażnikiem trzymającym jego broń, siedzącym w kącie furgonetki.
“Jasna cholera” - pomyślał? - “Zabicie doktora Iwana było moją ostatnią robotą. Max mnie zdradził, jadę do pudła. Nic tylko czekać na cud” Kiedy Cyrus potem wspominał te wydarzenia, mówił, że wtedy zaczął wierzyć w cuda. Bo właśnie wtedy cud się zdarzył. Nagle coś z wielką siłą walnęło w ścianę, przy której siedział Cyrus. Rzuciło nim o ścianę, przy której siedział strażnik. Usłyszał chrzęst. Poczuł, że ściana wyłamuje mu żuchwę.
-O... Khurfaa... - Jęknął, kiedy zobaczył głowę strażnika wykrzywioną pod dziwnym kątem. Konwojent złamał kark o ławkę, na której siedział.
-Yyyy...-Dodał, kiedy drzwi rozpadły się w mak pod wpływem pocisków korozyjnych. Z jego szczęka była jeszcze zdatna do użytku. Wykorzystał sytuację. Chwycił Dragunova, którego trzymał strażnik. Wyskoczył z wraku i zdębiał. Stał u stóp największego robota bojowego, jakiego kiedykolwiek. Rozejrzał się. Na burcie robota zobaczył Złotego Feniksa. Naokoło niego wrzała regularna wojna. Zrozumiał, co się stało. Co sam zaczął. A przynajmniej tak mu się wydawało.
Dr. Iwan Kszysztoffer był również członkiem organizacji “Narodnej Krasnej Armii” To ugrupowanie właśnie mściło się na otoczeniu za zamach na doktora. Wprawdzie Iwan nie umarł, ale dowódcom NKA to nie przeszkadzało. Liczyła się okazja, na zrobieni masy chaosu, co zwykle kończyło się na wymieceniu niewygodnych ludzi z grupy, przeprowadzeniu paru lokalnych bitewek, wykończeniu niewygodnych świadków. Różne rzeczy się działy, zwłaszcza po wkroczeniu NKA. Jednak teraz... Cyrus się ocknął. Mech właśnie przymierzał się do zrobienia kolejnego kroku. Kątem oka zobaczył na niebie jakiś ciemny kształt. Jego ciało zrozumiało, że jeżeli nie weźmie spraw w swoje ręce, to przyszłość będzie bardo krótka. Parker podbiegł do skraju jezdni. Cała była podziurawiona od pocisków korozyjnych. Jeden właśnie wybuchł koło niego, wzbijając tuman kurzu, i zbijając go z nóg.
Obrócił się na plecy. A wtedy stało się coś dziwnego, to prawda. Ale było o wiele bardziej przerażające, niż dziwne. Ciemny kształt zniknął. Zamiast niego na niebie rozlało się światło, jakby ktoś zaświecił szperaczem w lustra bogów. Po chwili w jednolitym blasku pojawiły się pęknięcia, przez które wpływało normalne niebo. Nikt jeszcze nigdy nie widział czegoś takiego, no może poza pijakami, tak koło trzeciej nad ranem. Po nocy pełnej samogonu. Normalność rozlała się po całym niebie. Leżącemu pod rozpalonym niebem Cyrusowi powiało zgrozą. A niebo zachowywało się, jak nie powinno zachowywać się w żadnym wypadku: nagle pękło, a z dziury w niebie wychynęły błyskawice. Waliły tu i tam, wzniecając ogień. Cyrus poderwał się z ziemi, podbiegł do najbliższego budynku. Naokoło szalały płomienie. Sądząc po wrzaskach, w pobliżu ktoś bawił się miotaczem ognia. Dopadł do drzwi. Zamknięte. Okno. Szyba. Odłamki szkła posypały się na ziemię. Cyrus wstał, i zdębiał. Patrzyło na niego kilka osób? Może można by nazwać je osobami. Gdyby zignorować ich wzrost. Miały około sześciu metrów wysokości. Łącznie. O Boże, zwariowałem. Co oni tu robią? - Cyrus rozpaczliwie rozejrzał się po pomieszczeniu.
-Te, koleś, co ty tu do jasnej cholery robisz? Wpadasz do lokalu, rozwalasz porządne okno,
i nawet nie raczysz się przedstawić.- Najbardziej obwieszona bronią postać podeszła do Parkera, celując w niego ze strzelby.
-Ja?... Ja jestem, jestem Cyrus. Cyrus Parker, proszę pana.-Było coś takiego w strzelbie, że “proszę pana” samo cisnęło się na usta. Cyrus zauważył, że na kolbie brakowało już miejsca na karby.
-Aaaa... No, to co innego. Jestem Clip Art. Jak zapewne zauważyłeś, jesteśmy krasnoludami.
Jeśli Cię to interesuje, właśnie przez przypadek wpadliśmy tu przez dziurę, chyba w niebie. Nie wiem, jak to nazywacie, wy, zagraniczni. Wiesz jak się stąd wydostać?- Oszołomiony człowiek stał przed grupką małych postaci, i rozpaczliwie wymachując rękami próbował wyjaśnić, że nie wie, co się dzieje, a przede wszystkim, jak stąd wyjść. W końcu jednak machnął ręką, i pokazał krasnoludom drzwi. Zabrzmiał strzał. Clip przeładowywał broń, a resztka wrót kiwały się smętnie na zawiasach. Grupka pobiegła korytarzem. Cyrus rad nierad pobiegł za nimi. Kiedy dogonił oddział Clipa, stanął przed faktem dokonanym: w ścianie ziała dziura, wokoło śmierdziało kordytem, a w wyrwie widać było pobojowisko. Trupy. Wraki robotów bojowych. A na samym środku, nie wiadomo skąd, jakiś czołg. Wyglądał na niemiecki. Krasnoludy rzuciły się na niego, z okrzykiem bojowym na ustach, jednak musiały wyhamować, kiedy okazało się, że czołg jest opuszczony. Clip dokonał inspekcji. Kiedy wszedł, stwierdził, że czołg jest w pełni zdatny do użytku, i zarządził załadunek.
W czasie, gdy wszystkie krasnoludy wchodziły do środka, dowódca zwrócił się do Cyrusa:
-Znasz jakieś miłe, przytulne miejsce, w którym można by odsapnąć, a potem rozejrzeć się po sytuacji?-
Cyrus nie miał czasu się dziwić, czy ktokolwiek potrafi sterować tym sprzętem, ani tym bardziej skąd karzeł zna jego język.
-Jest Lokalny Sąd na zachodzie, ale w tej chwili jest pewnie opanowane przez oddziały komandosów z Neues Phoenicas, więzienie, na wschodzie, w którym są już rosyjscy partyzanci, a przejść podziemnych pilnuje OM. Możemy jeszcze spróbować poszukać czegoś za miastem.
-Dobra. Ładuj się, pojedziesz z nami! - Rozkaz jeszcze nie przebrzmiał, a Parker siedział już na pozycji strzelca, gdzie wepchnęli go inni, a Clip wywrzaskiwał kierunki.
-Jedziemy na wschód! Śmierć rosyjskim partyzantom!- Po tych słowach spojrzał na Cyrusa:
- Kim oni właściwie są, Ci partyzanci?-
Parker zaczął tłumaczyć, że przed wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej, Moskwa wystosowała do Warszawy oficjalne ostrzeżenie, w którym między innymi pisało, iż jeżeli nasz kraj wstąpi do wspólnoty, Rosja wyrazi swój czynny sprzeciw. Dumna Polska, wspominając swoich przodków, którzy już nie raz opierali się Bolszewickiej nawale, posłała ostrzeżenie Ad Acta, i przystąpiła do Unii. Okazało się, że ruscy nie żartowali. Już w tydzień po powiększeniu się Unii do polski wpadli Rosyjscy Bojownicy z tej ich Narodnej Krasnej Armi, szturmem zdobyli Przemyśl, założyli tam przyczółek, i stamtąd wyruszyli na podbój Polski. Szli jak nóż przez masło. Przeszliby bez problemu przez Żnin, gdyby nie Niemieckie ugrupowanie Neues Phoenicas, które nie zdzierżyło, i chwacko zatrzymało Krasną Armię na granicy. No i Rosjanie zostali tutaj, w Żninie. Zaczęły się walki, a przyszedł ktoś trzeci: korporacja M.G. Saxdarr. Cyrus pracował dla niej.
- No i właśnie w tym momencie wpadliście wy.- Zakończył Cyrus, po czym wyjrzał na zewnątrz. Widać już było budynek więzienia.
- Zatrzymaj czołg! - Wrzasnął Parker, chowając głowę do wnętrza pojazdu.
- Się Robi! Abbo! Zatrzymaj ten złom! Parker chce coś sprawdzić!
- Gdzie go zaparkować? - zapytał kierowca.
- Zostaw go tu, gdzie jest! Zaraz wracam!- Z tymi słowami Cyrus wyskoczył z pojazdu. Od razu usłyszał strzały. Pochylony podbiegł do muru jakiegoś budynku przywięziennego. Pora na Dragunova. Kucnął. Przyłożył lunetę do oka. Zamajaczył mu jakiś kształt. Na wierzy więziennej stał strażnik. Może to było złudzenie, ale broń miał chyba taką, jaką nosili komandosi z Neues Phoenicas: krótkolufowe M-16. Zajęty przemyśliwaniem problemu broni Rosjanina, w ostatniej chwili zauważył, że żołnierz cały czas się na niego patrzy. Seria załomotała po murze, a Cyrusa zasypały odłamki cegieł. Ból w prawej dłoni zwrócił jego uwagę, że Rusek potrafi dobrze celować na dużą odległość. Albo ma celownik laserowy. Cyrus padł na ziemię, po czym podczołgał się pod czołg. Załomotał zdrową ręką we właz:
-Otwierać! Otwierać, do cholery!
Właz otworzył się, a w nim Parker zobaczył twarz któregoś z krasnoludów. Po chwili został wciągnięty do środka pojazdu.
Cyrus patrzył w twarz Clipa.
Błysk.
Cyrus patrzył w twarz szkieletu. Na czaszce miał srebrną koronę, a w dłoni czarną laskę z pulsującym czerwonym światłem na czubku. Naokoło wrzał bitewny chaos. W oczach nekromanty (Skąd on wziął to słowo? To chyba coś od nekrofilii?) błysnęły iskierki zdziwienia, a po chwili oczy zwęziły się w grymasie wściekłości. Szkielet zamachnął się laską. Parker odruchowo zasłonił się prawą przestrzeloną dłonią. Zabrzmiał trzask, który uświadomił Cyrusowi, że jego dłoń nie jest odporna na złamania, ani tym bardziej nie ma ubranej pancernej rękawicy. Miał złamane co najmniej dziesięć kości. Naokoło niego kłębiły się zamazane postacie. Szkielet zamierzał uderzyć jeszcze raz.
Człowiek poderwał się do ucieczki.
Błysk.
Człowiek wyrżnął głową o sufit czołgu.

Autor: Cyrus.
Korekta: Driden.


strony: [1] [2]
komentarz[8] |

Komentarze do "Śmierć bohaterom"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.024744 sek. pg: