..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Sawin, cz. 1



Wybrzeże Kinarii pnie się stromo wzwyż. Zaledwie o milę od brzegu morza, nad rzeką Nirą na wysokim wzgórzu, skąd łatwo dojrzeć szczyty gór, leży miasto Estem. Rzeka rozlewa się tam szeroko, choć w miarę jak dociera do morza, jej koryto staje się węższe. Kiedyś, gdy w ówczesnych czasach panował król Teogeror Wielki, wzdłuż rzek porastały gęste lasy zamieszkałe przez najrozmaitsze stworzenia. Teogeror choć był surowym władcą, wyznawał równe prawa. Uważał, że wszystkie stworzenia: ludzie, elfy, krasnoludy i gnomy powinny żyć ze sobą w pokoju. Żeby tak się stało, władca rozkazał zbudować szkoły, nie tylko dla ludzi, ale i dla współplemieńców. Zbudował on kopalnie, gdzie pracować mogły krasnoludy. Stworzył również rezerwaty dla dzikich zwierząt, którym groziło wyginięcie, w tym jednorożcom. Zapanował pokój. Jednak nie trwał on zbyt długo, gdyż król Dizzeli zafascynowany tą przepiękną krainą, postanowił ją podbić. Kierowany chciwością, rozpoczął długą i krwawą wojnę, która miała wpłynąć na przyszłość całego Kraju.

Po przegranej wojnie, dla Estem nastały dni terroru. Wioski zostały podpalone, ludzi i krasnoludy wzięto do niewoli, jednak elfy i gnomy miały gorszy los, stwierdzono że te nędzne istoty do niczego im się nie przydadzą i kazano je tępić jak robactwo. Ci, którym udało się uciec, znaleźli schronienie w tutejszych lasach.

***


Młodzieniec, biegł co sił w nogach, serce waliło mu jak oszalałe, czuł wyraźnie odgłos ich kroków. Wiedział, że nie dadzą mu spokoju. Już blisko, powtarzał, wystarczy przebiec tę łąkę i będzie bezpieczny. Był ciężko rany, jeden z kuszników trafił go grotem w ramię. Uciekał on przed armią Króla. Chciał przebić się przez granicę - jeżeli to zrobi znajdzie się w Rolandii, a tam nikt nie zrobi mu krzywdy. Przebył granicę i odwrócił się, armia uzbrojonych żołnierzy raptownie się zatrzymała, usłyszał donośne okrzyki niezadowolenia i uśmiechnął się. Sawin, bo tak nazywał się chłopiec, był pół elfem, miał krótkie, czarne włosy i przystojną, młodą twarz. Chociaż był on młodzieńcem o drobnej posturze, ciało miał umięśnione. Był także bardzo chudy, ponieważ nie jadł już przez wiele dni. Miał wystające kości policzkowe, a na jego klatce piersiowej można było policzyć wszystkie żebra. Lecz najdziwniejsze w nim były jego oczy, duże, zielone o pionowych źrenicach, świadczące o nieludzkim pochodzeniu. Teraz pomimo głodu, święciły one dziką radością. Pomimo rany na ramieniu miał ochotę tańczyć. Szczęśliwy, szedł coraz szybciej, wędrował przez cały dzień, więc gdy zapadła noc, postanowił się zdrzemnąć pod dużym konarem sosny, a nazajutrz wyruszyć w dalszą drogę.

Nastał świt, gdy Sawin się obudził. Teraz dopiero poczuł, jak bardzo boli go rana, spojrzał na ramię, z którego ciekła stróżka krwi, więc oderwał kawałek swojej bluzki, która miała zastąpić bandaż i owinął nią ramię. Cóż, to na razie musiało mu wystarczyć, przynajmniej dopóki nie dotrze do miasta. Stanął i rozejrzał się, z oddali było widać duże budynki. To tam. - Pomyślał i ruszył w drogę.

Miasto, do którego dotarł młodzieniec, nazywało się Tarkan i leżało na obrzeżu kraju. Było to miejsce, słynące z nielegalnych targów, prostytucji i złodziejstwa. Jak również nietolerancji. Żadna rasa, z wyjątkiem człowieka, nie była tu mile widziana. Przekonało się o tym chociażby dwóch śmiałych krasnoludów, którzy zaopatrzeni w topory, siedzieli w najsłynniejszej knajpie w mieście: Czarnym Węgorzu. Uważali oni, że nie można pozwolić sobie pluć w brodę. Byli niezwykle silni i odważni, ale to na nic się nie zdało, gdy zaatakowało ich dziesięciu rozbójników. Co prawda wielu z nich zginęło w zaciętej walce, ale śmiałkowie i tak nie mieli szans. Od tamtej pory nikt nie próbował powtórzyć tego zachowania. Do Czarnego Węgorza mieli wstęp wyłącznie ludzie. Ale niestety o takiej dyskryminacji Sawin nie mógł wiedzieć. Maszerował raźno poprzez miasto. Szedł prosto na rynek, stanowiący centrum miasta, rozglądając się ciekawsko po ulicach miasta. Nie zauważał pogardliwych spojrzeń przechodniów. Był w końcu pół-elfem, a jego ubranie było całe poszarpane i brudne, co nie robiło dobrego wrażenia na mieszkańcach miasta. Patrzyli na niego z pogardą, pomieszaną z obrzydzeniem. Sawin, co jakiś czas, zatrzymywał jakiegoś człowieka prosząc o drobne, na jedzenie. Zatrzymani albo odchodzili bez słowa, lub klęli na niego niesamowicie. Po wielu nieudanych próbach, usiadł na chwilę, by odpocząć. Przypomniał sobie wszystko, czego nauczył się w Estem. Długo przed wojną, był on jednym z najpojętniejszych uczniów magii. Nie wiedział jak mógł o tym wszystkim zapomnieć. Zagrzała się w nim krew. Miał dość poniżania i błagania o pieniądze. Postanowił to zmienić.

Szedł niedaleko straganów, gdy poczuł niesamowicie apetyczny zapach świeżo upieczonych bułek. Bez namysłu, podszedł i wziął jedną. Był tłok ludzi, więc nikt nie zauważył małej kradzieży. Pochłonąwszy żarłocznie jedzenie, stwierdził że głód nadal mu doskwiera. Podniecony sukcesem, podszedł do półki z biżuterią. Były tam piękne złote łańcuszki, pierścionki i medaliki. Mnóstwo błyskotek. Sawinowi najbardziej spodobał się srebrny medalion, w kształcie dziwnego znaku. "Pewnie coś oznacza" - Pomyślał. Ale niestety nie znał jego znaczenia. Tak chciałby go mieć - "Wystarczy tylko wyciągnąć rękę" - Podpowiadał mu wewnętrzny głos. Różne myśli kłębiły się mu w głowie. Zaczął się cały pocić. "Teraz albo nigdy". Właściciel sklepu był odwrócony do niego plecami, zajęty rozmową z innym klientem. Sawin z szybkością błyskawicy sięgnął ręką po upragnioną zdobycz. Chwyciwszy ją, schował od razu do kieszeni. Cały zdenerwowany oddalił się jak najszybciej od miejsca kradzieży. Poszedł w pierwszą lepszą, opuszczoną uliczkę. Tam dopiero wyciągnął skradzioną rzecz, żeby lepiej jej się przyjrzeć. Owy znak w jego dłoniach zabłysnął dziwnym, błękitnym światłem. Sawin przetarł oczy, to pewnie tylko zmęczenie. Nagle usłyszał za sobą czyjeś kroki. Zdrętwiały z zaskoczenia, powoli odwrócił się. Poczuwszy ogromny ból pulsujący z jego lewego policzka padł na ziemię. Chciał otworzyć oczy, ale widział tylko ciemność, spróbował wstać, ale wtedy poczuł dwa razy mocniejszy ból, tym razem w okolicy lędźwi. Poczuł jak niewidzialna siła wdarła się do jego umysłu i nie mógł jej powstrzymać. Stracił przytomność.

Obudził się z ogromnym bólem głowy, miał wrażenie jakby całe jego ciało nasiąkło bólem. Otworzył z wysiłkiem oczy i powiódł wzrokiem po otoczeniu. Dookoła niego były same drzewa o wielkich, czarnych konarach. Nigdy nie widział takich drzew, mimo woli, przeszyły go dreszcze, musiał znajdować się w jakimś gęstym lesie, z pewnością daleko od Tarkanu. Wytężył wzrok i jeszcze raz spojrzał na otoczenie, zdołał dojrzeć, starannie ukryte wśród gąszczy i krzewów, kilka szałasów, które znajdowały się tylko kilkanaście metrów od niego. Obok nich, było prawie nie zauważalne, małe ognisko. Na wpół zasypane. Jego oprawcy musieli znajdować się gdzieś niedaleko. Westchnął głęboko, z żalem stwierdzając, że gdyby był choć trochę ostrożniejszy, to do takiej sytuacji by nie doszło. Chcąc wykorzystać nadarzającą się okazję, by uciec, spróbował wstać. Próba zakończyła się jednak upadkiem z powrotem na ziemię. Sawin skrzywił się, na jego twarzy pojawił się wyraz ogromnego cierpienia. Podwinął nogawki spodni i zamarł. Jego niegdyś choć smukłe, umięśnione nogi, były pokryte zaschniętą krwią, ale nie to spowodowało u niego tak wielki szok, tylko jego prawa noga. Jedna z kości przebiła skórę na wylot. Druga, była w tylko trochę lepszym stanie, kość przy kolanie musiała być pęknięta. Jednak on, o mało nie zemdlał z bólu starając się lekko poruszając kończyną. Ci, którzy go porwali, połamali mu kolana, aby nie był w stanie uciec. Mimo, że nie mógł nawet stanąć na nogi, nie miał zamiaru tak łatwo się poddać. Czołgając się, brnąc jak najbliżej gęstych krzaków, by znaleźć w nich schronienie. Choć tyle mógł dla siebie zrobić. Był prawie na miejscu, gdy usłyszał za sobą czyjeś kroki, z wysiłkiem odwrócił głowę, i w tym momencie stracił resztkę nadziei na ucieczkę.


Aria.
komentarz[17] |

Komentarze do "Sawin, cz. 1"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.025246 sek. pg: