..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Milady cz.1



Na imię miała Cecile. Urodziła się jako trzecie dziecko lorda Orksa. Trzecie i ostatnie, bowiem jej matka zmarła przy porodzie, a ojciec pogrążony w żałobie przysiągł już nigdy więcej nie spojrzeć na inną kobietę. Cecile wychowywana więc była przez nianię i dwóch starszych braci, z czego jeden wciąż się z niej naśmiewał, ale uczył ją jak się bronić przed innymi, a drugi zamykał się w bibliotece i czytał książki. Obaj byli kilka lat starsi, więc dziewczynka podziwiała ich bezgranicznie i starała się ich naśladować. Zaowocowało to tym, że jeździć konno nauczyła się szybciej niż chodzić, pluła lepiej niż niejeden chłopak, a jej wiedza czerpana z literatury zaskakiwała nawet dorosłych.
W wieku trzynastu lat Cecile została przyobiecana hrabiemu Morten, który słynął z okrucieństwa wobec nieludzi. To on był głównym orędownikiem wygnania ostatnich elfów z królestwa Drensen. Dziewczyna jednak nie wiedziała o tym, a za to rozumiała, że dzięki temu małżeństwu jej rodziny majątek nie przepadnie, a wręcz przeciwnie, ma szansę podnieść się z biedy. Zresztą nikt ją o zdanie nie pytał.
Zaślubiny odbyły się kilka miesięcy później. W imieniu pana młodego wystąpił jego zaufany przyjaciel, jako że sam hrabia Morten w tym czasie został wezwany na naradę do stolicy. Cecile było to naprawdę obojętne. Oznaczało jedynie odsunięcie przykrego obowiązku obcowania z mężem, o którym opowiadała jej niania. Przyjaciel hrabiego okazał się być obleśnym typem, który w noc poślubną po wypiciu nadmiernej ilości wina próbował wedrzeć się do jej pokoju, na szczęście zawczasu zabarykadowanego. Dziewczyna siedziała przy oknie komnaty wyglądając na zewnątrz, nie przejmując się waleniem w drzwi ani ochrypłymi okrzykami. Rozważała w myślach, co powinna dalej uczynić. Od najmłodszych lat wykazywała się inteligencją ponad swój wiek i będąc w tym zamku miała zamiar zrobić z niej użytek. Przesiedziała tak całą noc, nie odczuwając zmęczenia, a rankiem miała już w głowie zarys tego, co powinna robić.
Najpierw dokładnie zwiedziła zamek i okolice. Jej mąż miał tyle obowiązków, że zanim zjawił się w domu, zdążyła poznać całą służbę oraz pewne stosunki panujące między nimi. Poznała również dwie piękne kochanki hrabiego, które miały swoje komnaty na zamku. Wobec nich zachowywała uprzejmy dystans, aby z jednej strony nie dać im odczuć swej wyższości, a z drugiej nie narazić się pięknym i bez wątpienia wpływowym kobietom. Zastanawiała się, jakim mężczyzną okaże się hrabia, skoro jego kochanki chciały być przy nim mimo jego małżeństwa. Gdy go ujrzała po raz pierwszy, zrozumiała je w pełni.
Hrabia był człowiekiem niezwykłym. Miał w sobie coś z drapieżcy hipnotyzującego swą ofiarę. Co więcej, był tak przystojny, że małej Cecile zapierało dech w piersiach. Nawet jeśli był od niej dwa razy starszy.
Jednakże hrabia był również okrutny. Zobaczyła go kiedyś chłoszczącego na dziedzińcu służącego, który ochwacił jego konia. Miała wtedy łzy w oczach, ale patrzyła dalej, a w jej sercu dojrzewała pewna decyzja. Od tego dnia Cecile postanowiła zostać prawdziwą panią na zamku.
Zaskakujące było to, jak szybko jej się udało. Może dzięki swej inteligencji, może dzięki nieco egzotycznej urodzie, ale szybko zauroczyła Mortena w takim stopniu, że odprawił obie swe kochanki. Dawała mu wszystko, czego pragnął, a nawet więcej. Zaś hrabia powoli popadał w nieubłagane sidła miłości. Sama Cecile była zresztą również zakochana w nim po uszy i wiele wysiłku kosztowało ją panowanie nad emocjami, które nieomal przyćmiewały jej rozum. Pod jej wpływem Morten nieco złagodniał. Przestał katować służbę, czy ścigać elfy po lasach.
Cecile rozumiała, że osiągnęła sporo. Była zresztą szczęśliwa, a jeszcze bardziej, gdy zaszła w ciążę. Urodziła hrabiemu syna i idylla trwałaby kolejnych kilkanaście lat, gdyby nie śmierć króla. Jego następcą został prawdziwy szaleniec, a cały kraj został uwikłany w bezsensowną wojnę z Istotami z Gór.
Myśl o tych ostatnich napawała Cecile zarówno obrzydzeniem, jak i strachem. Niewiele było o nich wiadomo, bowiem ci, którzy z nimi walczyli, najczęściej tracili swe życie na polu bitwy. Szeptano, że Istoty z Gór były niepokonane i z żalem wspominano czasy, gdy nie wędrowały poza rozległe pasmo Krwawych Koron. Cecile błagała swego męża, aby nie wyruszał na wojnę z nimi, ale on odparł tylko, że jest rycerzem i to jego obowiązek wobec króla, nawet jeśli ten sprowadził na kraj nieszczęście. Potem odjechał ze swym orszakiem. Cecile stała w oknie i wpatrywała się zachłannie w znikającą na horyzoncie sylwetkę męża, jakby miała go nigdy już nie zobaczyć.
Kilka miesięcy później przyszła wiadomość, że hrabia Morten zginął podczas bitwy, a wraz z nim kwiat rycerstwa Drensen. Na królestwo padł strach. Młoda, szesnastoletnia wówczas wdowa siedziała w komnacie swego synka tuląc go do piersi i płacząc bezustannie. Wyszła stamtąd dopiero dwa dni później, z napuchniętymi oczami, ubrana w czarną suknię, w której jej smukła sylwetka zdawała się być jeszcze szczuplejsza. Nigdy nie zdradziła, czy w ciągu tych dni coś się wydarzyło, jednak więcej nie widziano jej płaczącej. Wezwała zarządcę, powiedziała mu, że wróci za pięć lat, a w tym czasie ma on doglądać majątku w miarę swych możliwości. Uprzedziła również, że zamek będzie również odwiedzał ktoś z jej rodziny, aby pomóc w razie problemów, a także nadzorować pracę służby. Zarządca, który swą panią wielbił nad życie, obiecał dbać o wszystko, ale prosił o to, by nigdzie nie wyjeżdżała. Pokręciła tylko głową i powiedziała tylko, że musi. Zabrała ze sobą trzy najlepsze konie, trochę ubrań, broń i nieco pieniędzy. Odmówiła orszaku, bo każdy mógł się przydać na zamku. A potem pożegnała się ze służbą. Kazała im być na dziedzińcu dokładnie za pięć lat. Jeśli wtedy nie wróci, nie wróci już nigdy. W takim wypadku mieli otworzyć zostawiony w skrytce w jej sypialni list, w którym dokładnie wyjaśniała, co powinni czynić dalej. Żegnano ją ze łzami, lecz milady nie zawahała się w swej decyzji. Wyruszyła w podróż, gdy aksamitny zmierzch ciepłym całunem otulił świat. Zostawiała za sobą spokój i bezpieczeństwo. Nie była pewna, co czeka ją i jej syna, ale czuła, że coś ją wzywa i musiała podążyć za tym głosem. Skierowała konie wprost na zachód, w kierunku Krwawych Koron.

Lady V..
komentarz[17] |

Komentarze do "Milady cz.1"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.024917 sek. pg: