..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Piąty żywioł 3


*
Felen wstała bardzo wcześnie. Wyszła przed karczmę i rozejrzała się dookoła. Zabudowania w większości były murowane a domy stały bardzo blisko siebie. Przez swoją wysokość dawały odczucie strasznej ciasnoty, co w i tak wąskich uliczkach mogło tylko wzmóc niechęć do miasta. Okna domostw znajdowały się wysoko nad ziemią. Ludzie od czasu do czasu wychylali się przez nie by wylać odpadki na ulicę. Felen odrzuciła ten widok a smród bijący z ziemi drażnił jej czułe nozdrza. Ruszyła więc przed siebie. Długi czas błądziła uliczkami, aż dotarła do ogromnego, co było rzadkością w tym mieście, zamkniętego placu. Otaczały go domy, lecz te nie były wysokie. Przeciwnie - były niskie, na oko jednorodzinne i w dodatku bogato zdobione. Należały do miejscowych kupców. W okna miały wstawione szyby, rzadkość w tych czasach. Rzeczą wyjątkową były balkony, które tutaj występowały i na dodatek były strasznie długie - niekiedy ciągnęły się od jednego końca ściany do drugiego. No cóż, każdy chciał się pokazać z najlepszej strony. Felen przyglądała się mieszkaniom przez dłuższą chwilę. Takie życie było jej marzeniem - spokojne, z daleka od kłopotów i w jakimś małym miasteczku. W końcu ruszyła przed siebie. Na placu odbywał się cotygodniowy targ, słynący w tych stronach przede wszystkim z wielkiego wyboru towarów. Różnobarwny tłum przewijał się dziś przez miasto. Jedni kupowali, drudzy sprzedawali. Oczywiście nie obywało się bez targów nad każdą, czasem nawet urojoną, wadą towarów. Felen doszła do jednego z niezliczonych bazarów. Był zbitym z bukowych desek, z których wystawały kije pnąc się w górę, gdzie, z narzuconą na nie tkaniną, robiły za dach. Nieopodal stał wóz, wielki, z lipowego drewna. Znajdowały się na nim liczne towary niedbale poukładane w skrzynkach. Wzrok Felen przyciągną jeden z nich - ciemnozielony płaszcz. Wzięła go do ręki. Materiał był miękki i gładki w dotyku. Gdy odwróciła go by zobaczyć tył, ujrzała wyszyte złotymi nićmi drzewo, najprawdopodobniej był to dąb. Gdy elfka przyglądał się odzieniu, podszedł do niej jakiś mężczyzna. Był o głowę wyższy od Felen. Cerę miał bardzo ciemną co w ogóle nie pasowało do jasnego koloru włosów. Jego białe oczy, w których nie było ani tęczówek ani źrenic wywołały u Felen coś jakby odruch wymiotny. Mężczyzna należał do mało znanej ludziom rasy - Namfalów. Nieliczni z nich przybywali z drugiego brzegu Błękitnej Wody - morza dzielącego dwa lądy. Kiedyś tamten ląd nazwany został przez elfy Starym Światem, a stało się to po tym, jak Nieludzie przeprawili się na tą ziemię i nazwali ją Nowym Światem. Ludzie nie zgadzają się z tym nazewnictwem gdyż swój brzeg znają bardzo dobrze a lądu elfów nie znają w ogóle.
Namfalowie przybyli na Nowy Świat zazwyczaj byli kupcami, choć niekiedy zdarzali się wśród nich wojownicy. Ci ostatni, słynący ze swojego kunsztu, wynajmowali się jako najemnicy tutejszym magnatom, baronom i innym osobom posiadającym duże pieniądze. Jak wiadomo nic co jest dobre nie jest tanie.
Namfalski kupiec potrafił sprzedać wszystko i to niekiedy towar trafny umiał upchnąć za cenę bardzo zbliżoną do normalnej. Przybywając zza morza przywozili swój główny wyrób - tkaniny. Piękne o rzadko spotykanych kolorach. Oczywiście Namfalowie posiadali też odzienia zrobione z tych materiałów. Właśnie jednym z takich ubrań był ciemnozielony płaszcz, który oglądała Felen.
- Ładny, prawda? - rzekł Namfal, stojąc przy elfce - Nazywam się Irhig Aen. Jestem namfalskim kupcem, a to mój stragan.
- Witam. - odpowiedziała – Tak, ładny. A co za tym idzie pewnie drogi.
- Hmm... To zależy od tego jak będziesz się targować - uśmiechnął się.
- Mam nadzieję, że dobrze, bo chcę kupić jeszcze kilka innych rzeczy.
- A cóż takiego chce jeszcze kupić elfka o oczach zielonych niczym liście wczesnym latem? Może mam również te inne rzeczy.
- Poza płaszczem potrzebuję sztyletu, łuku i kołczanu strzał.
- Akurat tak się składa, że posiadam na zbyciu wszystkie wymienione przez ciebie przedmioty. Ale wyjaśnij mi po co tak pięknej elfce potrzebna jest broń?
- Pozwól Irhigu, że nie odpowiem na twoje pytanie.
- Dobrze, to nie moja sprawa. Ja tylko sprzedaję, więc może wróćmy do tego tematu.
- Więc ile będę musiała zapłacić za to wszystko?
- Już pytasz? Nawet nie widziałaś pozostałych części towaru - rzekł Namfal i wszedł na wóz.
Po chwili wrócił niosąc łuk, przewieszony, na rzemieniu, przez ramię kołczan oraz jakieś zawiniątko.
Położył wszystko na deskach straganu.
- Więc tak: to jest łuk wykonany z meritu - drzewa rosnącego tylko na Starym Świecie. Strzały w tym kołczanie wykonane są z odpowiedniej grubości gałązek tej samej rośliny. Dzięki temu, jak mawiają niektórzy, lepiej latają gdy są wypuszczane z tego łuku. Ich lotki to pióra ptaków żyjących po tamtej stronie Wody, groty zaś kuli najlepsi krasno ludzcy kowale. Jestem pewien, że można zaufać ich skuteczności - gdy skończył mówić zabrał się za rozpakowywanie zawiniątka.
Za grubą warstwą szmat znajdował się sztylet. Piękna robota rąk jakiegoś kowalskiego mistrza. Ostrze, pozłacane po środku, świeciło jakby własnym blaskiem. Rękojeść poprzecinana złotymi i srebrnymi pasmami. W głowicy tkwił mały szmaragd, który jednak rozszczepiał światło nadając zielony poblask całemu uchwytowi.
- Oj. Nie wiem czy będzie mnie stać na te wszystkie rzeczy. Są cudowne a ja mam tylko 3000 koron edriańskich - powiedziała Felen.
-Hmm... Zarobiłem dziś już wystarczająco dużo a sądzę, że zarobię jeszcze więcej. Dla ciebie jednej, z powodu ciekawej rozmowy, zrobię wyjątek - sprzedam ci to wszystko za 2500 koron.
- Czyżby te przedmioty miały jakieś wady?
- Jesteś bardzo mądra elfko, ale zarazem twoje serce jest pełne niewiary. Uwierz mi, nie próbuję cię oszukać. Po prostu przez ten krótki czas zdążyłem cię polubić. Poza tym w twoich oczach widzę poważny problem, który trzeba szybko rozwiązać.
- Dziękuję ci bardzo Irhigu - powiedziała Felen kładąc skórzaną sakiewkę na deskach straganu.
- A nie są to twoje wszystkie pieniądze? - spytał Namfal ważąc sakiewkę w ręce.
- Nie. Tu jest tylko 3000 koron, a jak sądzę powinnam dać więcej, ale nie mam akurat przy sobie.
- Och, elfko, starczy mi tyle. Oskubię kogoś innego - uśmiechnął się do niej.
- Udanych targów - powiedziała Felen chowając sztylet i zakładając kołczan. Łuk owinęła w stary płaszcz i wzięła do ręki, a nowe odzienie z wyszytym drzewem włożyła na siebie. Tak obwieszona udała się z powrotem do karczmy.



*



Elaethir przebudził się wyrwany z głębokiego snu. Nie wiedział o czym był sen, nie pamiętał go. Jedyne co zostało mu w głowie to czyjaś twarz. Twarz, która napawała go lękiem. We śnie widział ją jakby przez mgłę, ale jednak coś zostało i nie mogło zostawić go w spokoju. Twarz ze snu miała czarną skórę, tak jakby jej właściciel tarzał się w sadzy. Wrażenie to potęgowały nieliczne jaśniejsze plamy na karnacji, które pojawiły się głównie na policzkach. Włosy, przystrzyżone na krótko, miały zostawione dwa długie kosmyki, które opadały na ramiona. Ich kolor był niezwykły. Idealnie białe, powielały wrażenie niepasowania do innych części głowy. Twarz na początku dawała wrażenie zamyślenia, dopiero po chwili ukazała swoje prawdziwe oblicze. Powieki powoli zaczęły się unosić, ukazując śniącemu Elaethirowi białka oczu, nic więcej w oczodołach nie było. Żadnych źrenic, tęczówek ani chociażby małych czerwonych żyłek, które zazwyczaj pokazują się gdy oczy są przemęczone. Były całkowicie białe, bielsze od oczu ulicznego ślepca, który żebrze o jałmużnę. Elaethir nigdy w życiu nie widział kogoś z taką twarzą. Ba, nigdy o kimś takim nie słyszał.
Elf jeszcze chwilę leżał na łóżku nim usiadł na jego brzegu, jednak nie wyszedł spod nakrycia, jedynie owinął się nim dokładniej. Rozejrzał się dookoła. Słońce zdążyło już wzejść dość wysoko, o czym świadczył złoty strumień światła wdzierający się przez okno. Promień powoli zaczął wspinać się na łóżko Elaethira, które stało w przeciwległym końcu pokoju. Kiedy światło oblizało jego nogę, elf wyszedł spod pościeli. Szybko zarzucił na siebie ubranie, choć może raczej to co z tego ubrania zostało. Po niespodziewanie długiej wizycie w klasztorze Matki Druidów odzienie przybrało wygląd bardziej zbliżony do szmaty niżeli jakiejkolwiek szaty. Elaethir podniósł z podłogi kolejną szmatę. Kiedyś był to wspaniały ciemnozielony płaszcz szyty w krajach za Błękitną Wodą, teraz nikt nie powiedziałby o nim, że w ogóle został uszyty.
Gdy już się ubrał podszedł do okna i wyjrzał na ulicę. Z góry zobaczył jakąś osobę idącą ku gospodzie. Po chwili rozpoznał w niej swoją przyjaciółkę - elfkę o imieniu Felen. Początkowo zmylił go jej nowy płaszcz. Nie był on fioletowy jak zwykle, lecz ciemnozielony z wyszytym złotymi nićmi dębem na plecach. Elfka miała przerzucony przez ramię łuk i kołczan a w ręce niosła jakieś zawiniątko. Za chwilę zza rogu wybiegła postać krzycząca coś w stronę Felen. Elaethir nie mógł dostrzec twarzy przybysza gdyż skryta była pod obszernym kapturem.

Jahoke.
komentarz[2] |

Komentarze do "Piąty żywioł cz. 3"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.060952 sek. pg: