..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

ZYGFRYD, POGROMCA SMOKÓW



Sławny Zygfryd oparł ostrze swego miecza na brodzie Kuperana, następnie powiódł je w dół, aż do gardła. Kuperan, król Olbrzymów zacharczał, łapiąc z trudem oddech. Złowieszczy wyraz twarzy Zygfryda nie wróżył nic dobrego.
- Otwieraj zaczarowaną jaskinię albo czeka cię śmierć - stanowczo rzekł Zygfryd. - Do ciebie zależy wybór.
Kuperan w istocie nie miał żadnego wyboru. Nie chciał umierać, tym bardziej w obecności Eugleina, króla Karłów. Ten cały czas bacznie mu się przyglądał z nieskrywanym rozbawieniem. Karły i Olbrzymy darzyły się wzajemnie nieodpartą nienawiścią.
- Pozwól mi wstać. Wezmę klucz do jaskini - Kuperan był całkowicie na łasce wojownika. Zygfryd cofnął ostrze, upokorzony gigant podniósł się powoli.
- Co za hańba! - mamrotał do siebie. - Jeśli nie uda mi się zemścić, na zawsze stanę się pośmiewiskiem dla tych kurdupli.
Klucz, który posiadał, był jedynym otwierającym zaczarowaną jaskinię. W grocie smok Fafnir strzegł najwspanialszego na ziemi skarbu.
A był Fafnir olbrzymim potworem, ale dawno temu był zwykłym kowalem. Po tym jak zabił swego ojca Reidmara i zagarnął jego skarby, zmienił się w smoka.
Kryształy, złoto, srebro i inne klejnoty wytwarzane były przez pracowite karły. Jeżeli teraz Kuperan wpuściłby Zygfryda i Eugleina do jaskini, Karły odzyskałyby swoje kosztowności. Niestety, jasnowłosy wojownik okazał się znacznie silniejszy niż olbrzym przypuszczał. Pokonany w walce, zmuszony został do uległości. Niewielką pociechą było, że Zygfryd, syn króla Zygmunta, znany był jako znakomity wojownik i wielki pogromca smoków. Władca Olbrzymów nie dopuszczał do siebie myśli, że mógłby być pokonany przez kogokolwiek. Sięgając z niechęcią do skrytki po klucz, gorączkowo myślał nad sposobem zemsty.
”Ten wojownik jest wielkim bohaterem, lecz jak każdy człowiek musi mieć jakiś słaby punkt” - rozmyślał. I przypomniał sobie, że kiedy Zygfryd zabił swego pierwszego smoka, zjadł jego mięso. W rezultacie smocza łuska porosła jego ciało, pokrywając je żelaznym pancerzem. Pozostało jednak jedno miejsce między łopatkami, które tak, jak u smoków w miejscu skrzydeł, nie pokryte było łuską.
- Tam właśnie powinienem go ugodzić - postanowił gigant, wiodąc Zygfryda i Eugleina do zaczarowanej jaskini. Wojownik postępował za olbrzymem bacznie go obserwując, podczas gdy Euglein cały czas opowiadał o skarbach ukrytych w jaskini.
- My, Karły, rzuciliśmy klątwę. Ktokolwiek zabierze nasze złoto, musi umrzeć. Lecz i my będziemy mieć poważny problem do rozwiązania.
- A mianowicie? - zapytał Zygfryd.
- Fanfir, który strzeże skarbu, może zostać zabity jedynie przy pomocy magicznego miecza, którym zabił swego ojca Reidmara. Miecz ten ukryty jest gdzieś w jaskini, niestety nie wiem, gdzie.
W tej chwili Kuperan odwrócił się, lecz Zygfryd natychmiast przystawił mu ostrze do od piersi na wypadek, gdyby tamten próbował zaatakować. Wielkolud uśmiechnął się i uniósł ręce do góry na znak, że nie ma złych zamiarów.
- Wiem, gdzie znajduje się ta zaczarowana broń - powiedział olbrzym. - Ponieważ darowałeś mi życie, pokażę ci to miejsce.
Kuperan wyjął klucz i otworzył drzwi, za którymi ukazał się długi, kręty korytarz, skąpany w dziwnym jaskrawym świetle, które stawało się coraz jaśniejsze, w miarę jak posuwali się w kierunku jego źródła. Weszli do ogromnej sali i Zygfryd dostrzegł, że owo światło pochodziło ze ścian pokrytych złotem i klejnotami.
- Nic dziwnego, iż grota ta uważana jest za najwspanialszy skarb na ziemi - rzekł rozglądając się dookoła z podziwem.
W pobliżu rozległ się nagle głuchy łoskot. Jaskinia zadrżała. Po chwili do łoskotu dołączył świszczący niesamowity odgłos. Przerażony Euglein skrył się za pobliską skałą.
- To ziejący ogniem smok Fanair - zawołał Kuperan. Pobiegł w róg sali i odciągnął grubą zasłonę, za którą znajdował się czarodziejski miecz, wbity w potężny głaz.
- Oto oręż, którym możesz zabić Fafnira, o ile uda ci się go wydobyć - olbrzym uśmiechnął się z niechęcią.
Nie zwlekając, Zygfryd rzucił się w kierunku miecza i chwycił jego rękojeść. Próbował dźwignąć i wyrwać go, lecz ostrze ani drgnęło. Rozległ się nagle przeszywający krzyk Eugleina.
- Zygfrydzie, uważaj! - wojownik odwrócił głowę i zobaczył małego króla Karłów, który rzucił się na zbrojną w ogromny sztylet rękę Kuperana i wytrącił mu go z dłoni. Zygfryd cudem uniknął śmiertelnego ciosu. Wielkolud wrzasnął zaskoczony i chciał ponowić atak. Schylił się szybko po sztylet, lecz Zygfryd był szybszy.
Natężył wszystkie siły, wyrwał wreszcie miecz i jednym ciosem wbił go w ciało Kuperana, który martwy zwalił się na ziemię.
- Miecz, którym można zabić smoka, może pokonać także zdrajcę - krzyknął gniewnie. Ryk zbliżał się i narastał.
- Jest tutaj! Fafnir nadchodzi! - Euglein pierwszy dostrzegł potwora. Król karłów pierwszy dostrzegł smoka i zniknął Zygfrydowi z pola widzenia. W chwilę po tym jaskinię napełnił gorący podmuch i ukazał się w swej przerażającej postaci Fafnir. Był w istocie ogromnym stworzeniem o ciele pokrytym łuską. Każdemu jego rykowi towarzyszyły płomienie wydobywające się z jego ogromnej paszczy. Żar był tak straszliwy, że tarcza Zygfryda rozpaliła się do czerwoności. Fafnir zmierzał prosto w jego stronę. W ślepiach ogromnego gada wrzała dzika wściekłość.
Zygfryd zaczął się rozglądać za miejscem, w którym mógłby się skryć. Dostrzegł wąski korytarz wśród skał, zbyt ciasny, aby Fafnir mógł się tam dostać. Z tego skalnego przesmyku, jak z bezpiecznej kryjówki raził Zygfryd Fafnira głazami. Jeden z rzutów był wyjątkowo celny. Głaz utknął w otwartej paszczy smoka i zdusił wydobywające się zeń płomienie. Ujrzawszy to, bohater ruszył do ataku zadając potworowi potężne ciosy magicznym mieczem. Ku swemu przerażeniu dostrzegł, że nawet ta cudowna broń nie jest w stanie naruszyć twardego pancerza łusek.
Nagle z drugiej strony groty dał się słyszeć głos:
- Fafnir, Fafnir, spójrz tutaj! - to Euglein wołał bestię.
Smok obejrzał się. Zygfryd doskonale potrafił wykorzystać ten moment. Dostrzegł miejsce na smoczej skórze niepokryte łuskami, rzucił się do przodu i wbił swój miecz w odsłonięte miejsce. Cios był celny. Zygfryd wyrwał szybko broń z cielska smoka, a z rany buchnął ogromny podmuch ognia. Oszalały z bólu Fafnir tłukł swoim potężnym ogonem po całej sali. Nieustraszony bohater uderzył po raz wtóry. Tym razem miecz trafił prosto w serce. Smok wydał przeraźliwy skowyt i runął z potężnym hukiem na ziemię. Ostatni płomień zabłysnął z jego rany, a oczy przygasły. Po chwili Fafnir nie żył.
Król Euglein wyszedł tańcząc i śmiejąc się ze swego ukrycia. Podskoczył i uścisnął Zygfryda.
- Nareszcie! Nareszcie! Skarb, który jest własnością Karłów należy znów do nich! - zawołał. Szczęśliwy podarował Zygfrydowi w nagrodę jeden z najcenniejszych klejnotów, jakie były w jaskini. Wojownik umieścił go na swej tarczy tak, by wszyscy rozpoznawali w nim tego, który odniósł znakomite zwycięstwo, pokonując potężnego Króla Olbrzymów i niszcząc potęgę najgroźniejszego smoka.

Kers.
komentarz[2] |

Komentarze do "Zygfryd, pogromca smoków"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.023941 sek. pg: