..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0


*** ***
Weterynarz spoglądał zza swoich okularów z mieszanką zdziwienia i litości w oczach.
- Proszę pana, ja naprawdę musze nauczyć się nastawiać te skrzydła!
- Nadal nie rozumiem, czemu nie może pan przywieźć tego ptaka tutaj, zrobię to dużo lepiej...
- Nie mogę, jest w... wolierze. Złamał skrzydło i tylko mnie pozwala się zbliżyć. Jest... bardzo agresywny. Przywiezienie go tu nie byłoby dobrym pomysłem.
Weterynarz pogładził kędzierzawe włosy.
- No dobrze, jeśli mówi pan prawdę... zresztą i tak nie mam nic innego w tej chwili do roboty. Dzisiaj padła sowa, pokaże panu na jej przykładzie...
- Będę ogromnie wdzięczny!


Dziewczyna obserwowała go swoimi zielonymi, ruchliwymi oczętami. Usiadł obok niej i delikatnie ujął skrzydło, musiała poczuć ból, gdyż momentalnie się wzdrygnęła.
- Cóż, to nie to samo, co sowie skrzydło... ale myślę że się uda - dziewczyna zamrugała szybko, na jej twarzy malowało się skupienie. Odetchnął głęboko. Uchwycił skrzydło tak, jak pokazywał weterynarz, delikatnie, nie chciał by bolało, przynajmniej teraz, niepotrzebnie.
- Zamknij oczy - powiedział tonem tak delikatnym, jaki tylko mógł z siebie wydusić.
Dziewczyna zamrugała ponownie i zamknęła oczy. Była wyraźnie zagubiona.
Poprawił chwyt i szarpnął, tak jak uczył go weterynarz. Dziewczyna pisnęła, wstała z tapczanu i natychmiast osunęła się na kolana mrużąc oczy i łapiąc się za skrzydło. Pomógł jej wstać i posadził z powrotem na miejsce.
- Przepraszam, wiem, że to boli, ale teraz skrzydło zrośnie się prawidłowo... mam nadzieję.
Popatrzyła ze zrozumieniem. Uniósł ze stołu bandaż, zerwał opakowanie i przystąpił do owijania. Robił to delikatnie, nie chciał połamać więcej piór. Przyglądała się pracy jego dłoni. Zerknął ukradkiem na jej śliczną twarz, zdobioną teraz przez okropny krwiak na prawym policzku. Plaster na czole przysłoniły utrzymane w nieładzie złote włosy.
- Gotowe - wstał i popatrzył na swoje dzieło. - Jak nowe - uśmiechnął się do niej. Dziewczyna poruszyła skrzydłem i znów wykrzywia się w grymasie bólu.
- Staraj się nie ruszać, bandaż może się zsunąć.
W oczach, których nie odrywała od unieruchomionego skrzydła, zapanował smutek.
- Nie martw się. Jeszcze będziesz szybować. Skrzydło zrośnie się niebawem i będziesz mogła opuścić to miejsce- wyraźnie ożywiła się po tym zapewnieniu.

*** ***

Mijały tygodnie, a skrzydło wcale nie wydawało się sprawniejsze. Adrian wszedł do mieszkania i zamknął za sobą drzwi. Anielica stała przy oknie, rozszarpany bandaż leżał na ziemi. Zdziwił się.
- Co jest? - dziewczyna w odpowiedzi energicznie zamachała skrzydłami.
- Aha. Czyli to już? - rzekł bez przekonania. Widział, ile bólu sprawiło jej poruszenie chorym skrzydłem. - No skoro tak uważasz - przecież nie mógł jej więzić tutaj przez wieczność.
- Więc dzisiaj wieczorem się pożegnamy - anielica odpowiedziała skinięciem głowy: gestem, którego nauczyła się od niego.

Znajdowali się oboje na dachu budynku. Słońce już prawie całkowicie zginęło za widnokręgiem. Anielica stała na krawędzi spoglądając obojętnie w dół. Adrian był wyraźnie zasmucony. „Jak ja nie cierpię pożegnań!” - przez ten miesiąc zdążył się już przyzwyczaić do jej obecności. Wcale nie przeszkadzało mu, że nigdy nie się nie odzywała, umiała słuchać i to wystarczyło.
- Mam nadzieję, że uda ci się wrócić do... domu. Tam... na górze muszą się o ciebie martwić. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i słuchała uważnie. Sam widok jej oczu przyprawiał o łzy. Nie chciał dłużej ciągnąć tej sceny, bo wiedział, że się rozklei.
- Leć już. I szepnij... Szefowi dobre słówko o mnie - zmusił się do śmiechu. Dziewczyna odpowiedziała uśmiechem i zaczęła chwytać powietrze w skrzydła. Już myślał, że się jej uda, gdy nagle zaczęła opadać. Skoczył w jej kierunku i z ledwością pochwycił ją, nim uderzyła o dach. Wtuliła się w niego tak, jak tamtej nocy, gdy ją ocalił. Zaczęła płakać.

Posadził ja na tapczanie.
-Nie martw się - uspokajał - jeszcze za wcześnie. Zostaniesz tu jeszcze trochę. Sama widzisz, że jest coraz lepiej, udało ci się unieść bardzo wysoko.
Dziewczyna wciąż szlochała. Nie widział już, co mówić. Po prostu usiadł obok niej i objął ją, ostrożnie, aby nie podrażnić skrzydła. Płakała długie godziny.

Wyrwał się ze snu. Usiadł i przetarł oczy. Żaluzje były podniesione, nie lubił tego, ale jeszcze bardziej nie lubił sprawiać przykrości swojej współlokatorce, dlatego milczał, gdy je unosiła.
Spojrzał na tapczan, ale jej nie było. Poderwał się nerwowo.
- Anielico? - rozejrzał się po pokoju. Pobiegł do kuchni. Znalazł ja dopiero w łazience. Stal w drzwiach i nie miał odwagi się poruszyć. Klęczała oparta o wannę. Skrzydła bezwładnie ciągnęły się po ziemi. Głowa była pochylona do przodu. Postąpił kilka kroków. Poczuł jak ogarnia go fala gorąca. Z wanny ku odpływowi sączyła się czerwona strużka. Odwrócił się na pięcie i wrócił do pokoju. Podszedł do wieży i włączył pierwszą płytę z brzegu.
„I’m possessed!” - zagrzmiały cztery kolumny. Wyrzucił na podłogę jedną z szuflad biurka i podniósł z rozsypanych rzeczy zeszyt w twardej oprawie. Usiadł pod oknem na rozłożonym śpiworze i oparł się plecami o kaloryfer. Zawsze pisał w tym miejscu. Ołówek zdawał się żyć własnym życiem. Słowa pojawiały się znikąd, dokładnie wiedząc, po co zostały poczęte. Same znały swoje miejsce.

I found her in drain
she was filled with pain

She had lost her neat
Green eyes wet spit

RAPED ANGEL!

I gave her a second chance
a second chance to touch the stars

she have got a broken wings
and a soul that was crushed

RAPED ANGEL!

she must to die
give her hope for last fly

my raped angel...
now can fly again...

Każdą linijkę, niczym kropką, kończył łzą. Postawił ostatnią łzę, odrzucił zeszyt i zapłakał tak gorzko jak jeszcze nigdy nie płakał. - My raped angel… - powtarzał przez łzy.

*** KONIEC ***
Serdeczne dzięki dla Draugena za pomoc przy liryku...

Jadowity.


strony: [1] [2]
komentarz[8] |

Komentarze do "Raped angel"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Inspiracje ku...
   Egipscy Bogow...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.022840 sek. pg: