..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Menu

   » Recenzje

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

MYŚLI...



Z góry przepraszam za dziwaczy tytuł...Tekst ten jest jakby "wyciągiem" z myśli jednej z postaci( czytaliście może "Kartoteke"Różewicza?), którą prowadziłam. Jeśli pojawią się Wam w głowach jakieś pytania, piszcie na moj adres mailowy. Acha, jeszcze jedno...Jeśli czytaliście poprzedni tekst podpisywany moim nickiem...Myśli tego elfa dodyczą bohaterki z tego opowiadania^___^ oj strasznie to wszystko zakręcone...Przepraszam za taki długaśny wstęp...


Pierwsze spotkanie... pamiętasz dobrze, jak Citria znalazła ją wtedy na brzegu... zupełnie sama, bez możliwości kontaktu ze światem i innymi... nie mogła wtedy mówić, zresztą nie mogła mówić jeszcze przez długi czas. Miała niesamowite oczy, drobną figurę i była niezwykle tajemnicza.

Inny obraz. Siedzisz w pokoju. Dzień po tym, jak ją znaleźliście. Cholernie bolą cię wszystkie mięśnie. Zgodziła się zrobić ci masaż. Bogowie, co za ulga. Cudowny dotyk, niesamowita przyjemność. Tylko ty, cudowny relaks i piękna dziewczyna. Zdaje się, że zasnąłeś wtedy.

Citria rodzi. Już od kilku godzin sterczycie pod drzwiami. Lynx zachowuje zimną krew i nie szaleje. Jesteś padnięty. Tylko ze względu na mistrza nie poszedłeś jeszcze do łóżka. Ayame śpi już od kilku chwil. Głowę położyła na twoich kolanach. Zaczynasz się bawić jej włosami. Są złote... piękne... naprawdę są złote...

Znowu stałeś się czyjąś zabawką. Od pomoru uchroniłeś się wchodząc na drzewo. Słyszałeś jej krzyk... siedziała wtedy w tej sali obryzgana krwią i posoką. Przerażona. Bezbronna i bezradna. Ściskała cię wtedy tak mocno... prawie czułeś jej paniczny strach.

Próbujesz jej właśnie wyjaśnić przyczynę, dla której o wiele korzystniej chodzić do łaźni bardziej zakrytą niż tylko w samym ręczniku. Tineal wyszedł. Najwyraźniej doszedł do wniosku, że jest ona beznadziejnym przypadkiem. Zdjąłeś jej ręcznik. Stoi przed lustrem zupełnie naga. Ma piękne ciało. Mówisz do niej szeptem... prosto do ucha. Przez chwilę patrzy na swoje odbicie, potem spojrzała ci prosto w oczy. Chyba bardziej próbuje zrozumieć, dlaczego tak mocno zależy ci na tym, żeby jej to wyjaśnić, niż samo wyjaśnienie.

Właśnie dotarło do ciebie, co zaszło parę dni temu... zamykasz się w sobie... zostałeś zhańbiony przez jakichś brudnych krasnoludów. Tineal się wściekł, stracił cierpliwość, bo nie chcesz mówić o tym, co zaszło. Zamknąłeś się w pokoju. Najpierw cicho zapukała do drzwi, potem weszła. Usiadła cicho obok ciebie, położyła ci dłoń na ramieniu. Gwałtownie ją objąłeś, wtuliłeś twarz w jej ramię spazmatycznie szlochając. Przytuliła cię na ile to możliwe swoimi drobnymi ramionami. Nie musiałeś nic mówić. Doskonale cię rozumiała. Jednoczyła się z tobą w twoim cierpieniu, sprawiając przez to, że stawało się znośniejsze. Płakała razem z tobą...

Jesteście w kwaterach Fallaxa. Masz o coś pretensje do Tineala. Wchodzisz z nim do pokoju, robiąc mu wymówki. Kiedy zamknęliście drzwi, wstała i chyba chciała cos powiedzieć, ale nie mogła dojść do głosu. W końcu skutecznie zamknęła cię kawałkiem ciasta. Regularna bitwa na czekoladę. Chyba tylko ten raz tak naprawdę się śmiała...

Budzisz się pod stertą pierzyn i koców. Jest ci niewypowiedzianie gorąco. Usiadła obok ciebie i położyła ci rękę na czole. Masz już dość wlewanej w ciebie litrami gorącej zupy. Dowiadujesz się z pomiędzy ciągłych pytań o samopoczucie tylko tyle, że zostałeś zaatakowany przez jakąś bestię. Kiedy kategorycznie odmawiasz kolejnej łyżki zupy, widzisz, jak przez jej spowitą troską twarz, przemyka cień przykrości. Na szczęście wreszcie jest Tineal.

Cholerna nawiedzona wioska. Na szczęście Tineal odkrył, co tu jest tak właściwie grane. Duch, który cię nawiedził, już odszedł. Została tylko ona. Chce wyskoczyć przez okno. Udaje ci się przekonać ducha, żeby odszedł. Tulisz ją mocno do siebie, a ona z oddaniem i ufnością obejmuje cię za szyję...

\"Nie miałam prawa Was o to prosić...\"; ten list… Nie chciała, żebyście pojechali z nią do Norski. Próbowała nawet ucieczki, potem zrezygnowała z wyjazdu. Najwyraźniej czuła, że tam spotka was coś strasznego. Pokłóciliście się w jakiejś karczmie. Kazałeś jej sprzedać rzeczy, które kupiłeś na wyjazd. Wyjechała bez płaszcza. Znalazłeś ją na trakcie. Konia dopadły wilki. Zamarzłaby, gdyby biały wilk nie ogrzewał jej swoim ciałem...

Miałeś problemy ze sobą. Tineal w nocy wylał twoje wino, spalił wszystkie zioła. Wściekłeś się. Zacząłeś go okładać pięściami. Zasłużył na to. Próbowała cię od niego odciągnąć. Odepchnąłeś ją brutalnie. Przyłożyła ci sztylet do gardła. Wiedziałeś, że nie zrobi ci krzywdy. Nie miała na tyle siły, aby skrzywdzić osobę, którą kocha... nigdy.

Miałeś znaleźć jakiś zastępczy klejnot za zniszczoną biżuterię. Saspenar przeniósł was oboje do twojego skarbca. Ayame jest wyraźnie w szoku. Podziwia ogrom i bogactwo tego miejsca. Znajdujesz jej bransoletkę. Nie chce jej przyjąć. Najwyraźniej pierwszy raz w życiu dostała tak drogi i cenny prezent. Jest z niego zadowolona i wdzięczna ci za ten dar, choć wciąż sprawia wrażenie wyraźnie skrępowanej sytuacją. Doskonale wiesz, że nigdy nie zrewanżuje ci się podobnym prezentem i chyba to właśnie tak ją peszy.

Tineala nie ma od jakiegoś czasu. Jesteście w Kitaju. W nocy jej brat wyruszył na samobójczą misję. Nie mogła spać. Rano nagle zerwała się od ogniska i pobiegła przed siebie. Pobiegłeś za nią. Padła na ziemię krzycząc imię brata. Nigdy nie widziałeś u niej takiej rozpaczy i bólu. Straciła ostatnia osobę, która była jej naprawdę bliska, a ty nie możesz jej w żaden sposób pomóc. Nawet jako jej najbliższy przyjaciel nigdy nie wypełnisz tej rozdzierającej pustki, jaka właśnie powstała w jej małym serduszku. Widzisz to w jej pięknych oczach...

Zgłosiliście się do pomocy w uwolnieniu Lastreala. Zostaliście teleportowani na Mroczne Ziemie. Podłe powietrze. Potworna ciemność. Ayame stara się nie dawać po sobie poznać strachu, ale czujesz jej przerażenie. Ściska twoją dłoń. Nie musi mówić, nie musi na ciebie patrzeć, nie musi wykonywać jakichś specjalnych ruchów. Czujesz jej strach, który miesza się z twoimi obawami...

Teraz jest... nawet nie wiesz gdzie... jak to możliwe, że po prostu wyparowała. Nie mogła tak sobie zniknąć. Ściskasz w dłoni jej bransoletkę. Wszystko, co po niej zostało, to tylko ta bransoletka, kilka nie wysłanych jeszcze listów i wspomnienia. Wspomnienie miłej, uczynnej, choć zawsze milczącej dziewczyny. Jak to się stało, że często jej milczenie było dużo bardziej wymowne niż jakakolwiek z pieśni Tineala? Dlaczego dopiero teraz zaczynasz zauważać jej istnienie? Jak to możliwe, że przechodziła przez twoje życie wciąż zasłaniana cieniem innych, ważniejszych osób, a mimo to stała się tak bardzo ważnym jego elementem? Dlaczego nigdy się nie uśmiechnęła do ciebie? Ma do ciebie jakiś żal? A może próbując uszczęśliwiać wszystkich dookoła, znajomych i nieznajomych, nie zauważyłeś jej najprostszych potrzeb? Czy dlatego odeszła? Masz przecież Tine. Niedługo będziesz tatą. Czego jeszcze potrzeba do szczęścia? No właśnie... tego czegoś... nie potrafisz tego nazwać... ale właśnie tego ci
brakuje... straciłeś to... straciłeś w momencie, gdy jej zabrakło... Więc kim ona właściwie jest? Masz wielu przyjaciół wokół siebie, ale za żadnym z nich nie tęsknisz tak bardzo... A może ona nigdy nie była dla ciebie przyjaciółką? Może nie zauważałeś oczywistych uczuć? A może po prostu każe ci ją odnaleźć twoja wrodzona chęć stawiania na swoim...

Po powrocie widziałeś ją po raz ostatni. Miała pojechać do Marienburga po informacje o Tinealu. Wdziałeś na jej twarzy zmęczenie. Nie fizyczne. Psychiczne. Pomimo ciągłego ukrywania uczuć, nie była w stanie zamaskować ciągłego martwienia się. Miała już wyraźnie dość tych notorycznie powtarzających się sytuacji. Wciąż ktoś chciał krzywdzić jej przyjaciół, a ona ciągle się poświęcała szukając nowych wskazówek i informacji. Teraz było tak samo. Była wyraźnie wyczerpana fizycznie i psychicznie ciągłym zbieraniem informacji, które nie prowadziły do celu. Sama pojechała do Marienburga, ty pojechałeś do domu. Miałeś na nią poczekać... czekasz do teraz...

Reika.
komentarz[0] |

Komentarze do ""Myśli...""



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal


   Sonda
   Czy ewolucja idzie w dobrym kierunku?
Jasne, tylko tak dalej.
Nie mam zdania.
Nie wszystko mi się podoba, ale
Nie widzę potrzeby.
To krok wstecz.
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Bogowie greccy
   Fantasy jako ...
   Przeznaczenie
   Apokalipsa 20...
   Wilkołaki
   Legenda o kró...
   Bogowie grecc...
   Chupacabra
   Egipscy Bogow...
   Inspiracje ku...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.018383 sek. pg: